poniedziałek, 30 września 2013

Glossy władcy włosów

Hej ;)
 
kontynuacja wpisu o bhringraju. Z tego zioła zrobiłam tytułowy gloss.

Podczytałam oczywiście znowu na Polu Henny. Pani Ula zna się na rzeczy :)

Zrobiłam glossy na maskach do włosów. Jak zwykle absolutnie na oko - żeby papka miała odpowiednią konsystencje. Chciałam wyrównać kolor włosów przyciemniając farbowaną partię włosów.

Podejście 1

Na oko zmieszałam 1 cześć bhringraju z 3-4cześciami odzywki Biowax Moc Olei (wtedy ją testowałam, więc używałam do wszystkiego)



Papka ma kolor brudnej zieleni. Na mokre włosy nałożyłam moją miksturę. Okazało się , że zrobiłam za mało i nie pokryłam gęsto. Niby całe włosy, ale czułam, że za mało. Trzymałam tak ok 3 godziny pod czepkiem. Po tym czasie zdjęłam i spłukałam (jak lekko się spłukuje, miła odmiana po ziołach bez odzywki na wodzie). Czułam że włosy są gęstsze i miłe w dotyku (nie były przesuszone). Zaczęłam harmonijkować nad wanną i skręt był bardzo dobry, ze względu na pogrubienie włosa. Po stylizacji i suszeniu uzyskałam bardzo trwały, wysoki skręt ale niestety włosy nie były przyciemnione. Nie ma co pokazywać zdjęć, ładny skręt po ziołach widziałyście, a kolor ten sam.

Podejście 2.

Zwiększyłam ilość produktów, żebym nie czuła, ze jest za mało. Wieczór przed myciem zmieszałam Bhringraj z WAXem (tym od Pilomaxu - ma tak przeciętny, bezolejowy skład, że nie używam go na co dzień, a na tyle prosty, że do glossu się nadał idealnie) i odstawiłam. Otrzymałam taką oto papkę:

 

 
Kolor już bardziej przypominał błotko, ciemniejszy, bardziej brązowy.   Taka ilość mi wystarczyła na pokrycie całych włosów. Trzymałam również ok 3 godzinę pod czepkiem. Zmycie było łatwe. Harmonijkowałam z ciekawości, czy efekt pogrubenia nie był jednorazowy i faktycznie nie był. Miałam wrażenie, że są  ciemniejsze, ale na prawdziwy efekt trzeba było czekać do wyschnięcia. Włosy znowu pięknie się układały, ale tym razem zapragnęłam stylizacji na zimno. Pomysł różyczek pożyczyłam od Eter. Wilgotne włosy zawinęłam w różyczki i poszłam spać. Niestety, wyszło mi to bardziej koślawo niż Eter. Nie umiałam rozplanować tej akcji na głowie więc zrobiłam na oko. Nie był to dobry pomysł, bo nie przemyślałam, jak mam przedziałek i jak włosy się układają.

Tak czi inaczej włosy prezentowały się tak:


No i wg mnie nadal nie przyciemniło włosów.  Efekty glossów jak i hennowania utrwalają się po kilku użyciach. Podobno.  A efekt różyczek wole u Eter :)

___________________________________________________________________________

Po tym eksperymencie dowiedziałam się, że lubię zioła jako dodatek. Nie co mycie. Ale raz lub dwa razy w miesiącu jest ok. Włosy są grubsze, układają się bezproblemowo - w sam raz na wielkie wyjście :) Są tu jeszcze jakieś miłośniczki ziołowego dociążenia?

Pozdrawiam
A.

Czy władca włosów zawładnął włosami? - wstęp

Cześć dziewczyny :) 

Dziś o ostatnim produkie zakupionym przy ostatnim zamówieniu od Pola Henny - bhringraj.

"Bhringraj (Eclipta alba) jest roślinnym środkiem do pielęgnacji i koloryzacji włosów. Zawiera składniki podobne do melatoniny - co powoduje przyciemnienie włosów - oraz do pielęgnacyjnych związków zawartych w hennie. Bhringraj nazywany jest w Indiach władcą włosów- doskonale je pielęgnuje, hamuje (a nawet czasem odwraca)  proces siwienia włosów oraz zapobiega ich utracie. Przy regularnym stosowaniu skuteczny w leczeniu łysienia plackowatego. W połączeniu z neem stymuluje wzrost włosów. Nawilża skórę głowy. Zawiera witaminę C i jest naturalnym filtrem przeciwko szkodliwemu promieniowaniu słonecznemu.  Można używać jako maskę do włosów (po zmieszaniu z wodą), jako składnik mieszanek koloryzacyjnych (dodatkowo przyciemnia kolor), lub do samodzielnego wykonania maceratu na bazie oleju." [źródło]

Wygląda na kolejne cud-zioło :) Hamuje proces siwienia, leczy łysiemie, hamuje wypadanie włosów (coś co mi się szczególnie przyda).  Przetestowałam je w 2 formach i właśnie o tym będą następne posty (może nawet 1 dziś) :)

Skład:
Czyste sproszkowane ziółko o nazwie eclipta alba

Opakowanie:
Podwójne opakowanie - złota paczka, a w niej folia, w której umieszczony jest proszek



Konsystencja i zapach:
Proszek w kolorze brudnej zieleni o charakterystyczny dla tego typu kosmetyków zapachu, liściasty, ziołowy, 'ziemny'.

Cena i wydajność:
15zł/100g i jest bardzo wydajny. Do 5 ekspesymentów zużyłam może połowę.

Działanie:
O tym w następnych postach :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
Paplanina :D

Poza tym delektuję się ostatnim dniem wakacji. Zorganizowałam sobie dzień z moimi ulubionymi kosmetykami i cieszę się błogim lenistwem - no właśnie. Pierwszy KWC day :) Za oknem brzydko, a ja z olejem na włosach,  na blogach. Dziś nie sprzątam tylko ładuję baterie :) Mama powiedziała, że kupiła mi kosmetyki z DM , więc kolejny miły akcent w tym dniu :)

_________________________________________________________________________

Jak spędzacie takie dni? Mnie bardzo przygnębiają, więc staram się poprawiać sobie humor jak tylko mogę. Stosowałyście już władce włosów?

Pozdrawiam
A.

sobota, 28 września 2013

Wypadanie włosów

Hej :)

Dziś post, z którym się zbieram długi czas Długi, to jest od 5 września. Co jakiś czas na Waszych blogach, albo blogach Waszych koleżanek mogłyście przeczytać, że cierpię na wypadanie włosów. Sadziłam, że ten problem mnie nie dotyczy, ponieważ nigdy nie miałam z tym problemów. (Tak jak sądziłam, ze nie mam cery naczynkowej, albo cery, która wymaga czegokolwiek poza myciem - idiotka). Dopiero jako włosomaniaczka zaczynam zauważać problemy mojej skóry i włosów.

Ale od początku. Wszystko zaczęło się jakoś w sierpniu tak myślę. Myłam włosy jak zwykle co 2 dni. Stopniowo niestety zaczęłam zauważać coraz więcej włosów. Nie wiem niestety ile standardowo mi wypada, sądzę, że mieszczę się w normie, ale nigdy  nie liczyłam, bo się nie bałam, albo nie widziałam potrzeby. Najpierw mieściło się to jeszcze w granicach górnej normy. Później zaczęło być coraz gorzej. Kiedy po myciu głowy 5 września zobaczyłam ok 500 włosów w odpływie (około, bo przy 450 miałam już dość liczenia) załamałam się. Wyszło około 170-220 na dzień, przy takiej ilości już 50 włosów nie robiło mi żadnej różnicy. Otrzeźwiałam jednak stosunkowo szybko i tego samego dnia zrobiłam swoją własną, domową wcierkę. Zainspirował mnie nie kto inny tylko Wy Dziewczyny i bardzo wam za to dziękuję :) Na zdjęciu widać kłak gigant. Wtedy wypadały mi babyhair i włosy długie z białą kropką 'cebulką'.



Sokowirówka mi się popsuła więc potrzebne składniki, czyli: mocna kawa, papryczki pepperoni, chrzan (łatwo przyswajalne aminokwasy), czosnek, cebula, resztka Jantaru, woda brzozowa, wcierka bursztynowa na spirytusie, 5 szczypt cynamonu, olejek rozmarynowy, zmiksowałam blenderem. Powstałą papkę przecedziłam przez gazę i zmielone skórki i inne resztki również odcisnęłam w gazie. Do płynu dodałam FEOG. Całość rozlałam do 2 buteleczek - 1 po Joannie Rzepa i 2 po soczku (trzymam w lodówce). Śmierdzi niemiłosiernie :D Dla mnie jest to zapach pieczonego mięsa z ogórkami :D








Mój TŻ jednak wrażliwiec nie chce mnie w nocy przytulać :( Ciągle słyszę "Musisz to dziś nakładać? Ale Kochanie...no proszę Cie."  albo " Śmierdzisz spalonym grillem" lub "Sos BBQ ci pociekł po twarzy" :D W systematyczności siła i ciągle mu to powtarzam, przecież nie chce mieć dziewczyny łysej jak kolano (albo jak ona sam :P) . Nie nakładałam od tego czasu tylko przez 2 dni bo mieliśmy gości (smrodek byłby wyczuwalny dla wszystkich), jednak zdarzały się dni, że nakładałam po 2 razy. Jakoś się to wyrównało. Nie żałuję wcierki na włosy. Zapach z każdym dniem robi się coraz bardziej intensywny. Wcierkę czuć zaraz po nałożeniu i jak się ma nos blisko mojego skalpu. Ja sama ją  czuję też przy myciu włosów. Powoli zaczyna i mnie męczyć ten zapach. Woda przy płukaniu też leci brązowawa przez wcierkę. Nie jest to wcierka, która przedłuży świeżość - przeciwnie. Przy nieumiejętnym nakładaniu włosy mogę mieć drugiego dnia do mycia. Do tego wykonuję masaż palcami, ale zdecydowanie bardziej wolę moją podróbkę szczotki TT :)

Koniec narzekania, teraz pomówmy o działaniu. Początkowo nie było żadnych efektów. Jednak z każdym użyciem powoli się rozkręcało. Przy wczorajszym myciu wypadło mi około 515 włosów (jednak nie myłam włosów przez 4 dni) i daje mi to ok 130 włosów na dzień. Jest progress :) Powolny, ale zawsze :) Przy przejeżdżaniu palcami zostaje mi mniej włosów - był czas, kiedy przejeżdżałam palcami przez 5 minut i ciągle coś znajdywałam. Na szczotce zostaje mniej - używam właśnie do kontrolowania ile mi wypada i żeby liczyć mniej z odpływu, lub po myciu, jeśli wiem, ze to nie wszystko wypadło. Przestały wypadać babyhair, wypadają tylko włosy 'dorosłe'. Pojawiły się też babyhair :) czyli to co wypadło jest, a w zasadzie będzie zastąpione.

Zamierzam zużyć całą butelkę po Rzepie - zostały mi na ok 2 użycia. Zastanawiam się czy skończyć na butelce czy na miesiącu, jak sądzicie?  Później przynajmniej tydzień od niej odpocznę i zobaczę, jak włosy dają radę bez niej. Zdecydowanie muszę wykonać peeling skóry głowy, ale może delikatniejszy niż zwykle, bo mimo odsączania wcierka ma osad i gromadzi się na skalpie.

Teraz przypuszczalne powody mojego łysienia:
  • stres w pracy (niestety, taka już jestem, że się przejmuję aż za bardzo)
  • upięcie w pracy - włosy muszą być związane w kitę, warkocz, kok, cokolwiek. Nie mogą dotykać twarzy, ani kołnierzyka (to teoria, ale muszą być jakoś upięte). Sama się teraz łapię na tym, że czuję, że mam za mocno związane włosy i boli mnie głowa. Wtedy poluźniam trochę upięcie
  • stres spowodowany wypadaniem włosów - no wiem, błędne koło
  • przemęczenie - w końcu urlop, ale co to za wakacje - tylko tydzień
  • kiepskie upięcie do spania - jeśli mam zbyt dobrą gumkę, to ciągnie mi włosy. Mogą spać w ananasie, kok odpada bo włosy brzydko wyglądają. Chociaż w  sumie mogę się przemęczyć aż będzie dobrze.
  • możliwe złe badania krwi - w poniedziałek idę na morfologie i żelazo - polecacie mi coś jeszcze? Tutaj niestety kompletnie leżę i się nie znam. Nie sądzę, że mam problemy  z hormonami tarczycy. Jeśli te badania nic nie wykażą, a problem nie ustanie to wtedy pójdę po skierowanie i zrobię kompleks badań. Jeśli nadal nic się nie wyjaśni idę do dermatologa/trychologa.
  • stosuję antykoncepcje hormonalną i wiem, że czas zmienić tabletki (znowu). Bolą mnie piersi.
  • zła dieta? Chociaż nie sądzę, ale może?
  • jesienne wypadanie
  • suszę włosy chłodnym nawiewem, ale zawsze.
  • ostatnio byłam chora, jedynie ze stanem podgorączkowym
  • EDIT:  coś o czym powiedział i brat. W moim pokoju są świetkówki (żarówki energooszczędne), one też mogą sprzyjać wypadaniu włosów, a w zasadzie zawarta w nich rtęć. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ. Może przesadzam, ale teraz przynajmniej mam jaśniej w pokoju, bo moja stara żarówka była godna pożałowania.
Zdania pomagające mi kiedy widzę kępe kłaków w odpływie:
  • Pamiętaj, że nie myjesz włosów codziennie, więc podziel liczbę przez ilość dni.
  • Pamiętaj,  nie czeszesz włosów, więc wszystko jest w odpływie
  • Jesienne wypadanie to problem każdej kobiety, nie jesteś sama
  • Już niedługo pełen relaks, zacznie się rok akademicki, mniej stresu, mniej upiętych włosów, niech żyją wolne loki!!
Czego potencjalnie złego nie robię lub co robię dobrego? (lub inne kwestie mogące mieć wpływ na wypadanie)
  • nie olejuję skalpu
  • obchodzę się delikatnie z włosami
  • zdaję sobie sprawę, ze dopiero dzięki włosomaniactwu zauważam problemy, a może je nawet hiperbolizuję.
  • nie sądzę, ze mam zaburzenia hormonów
  • nie używam ręczników do wycierania, a bawełnianą koszulkę
  • skóra głowy normie, bez podrażnień, nie używam silnych detergentów ani innych środków drażniących
  • myję włosy w letniej/ciepłej wodzie - odpowiedniej
  • nie farbuję
  • nie odchudzam się
Co mogę zrobić?
  • Nadal liczyć włosy i obserwować zmiany
  • Mniej się przejmować pracą i wypadającymi włosami
  • Inaczej upinać włosy - jeszcze nie  wiem jak
  • Zrobić badania i wyciągnąć odpowiednie wnioski, możne poza ogólnym badaniem krwi i żelaza włączę w dietę magnez, wapń, cynk, wit H, i wit. z grupy B.
  • Relaksować się :)
  • Zmienić tabletki i poprosić o skierowanie na badania krwi, pokazujące poziom hormonów.
  • Poprawić dietę
  • Przeczekać jesienne wypadanie
  • Suplementacja, suplementacja, suplementacja (Falvit, skrzypokrzywa, CP, drożdże, siemię lniane, oleje lub kapsułki olejowe)
  • Wcierki, balsamy, maski - wszelkiego rodzaju, domowe, kupne, na alkoholu, bez alkoholu, oleje
  • Masaż głowy
  • Szampony z kofeiną lub inne stymulująco rozgrzewające (imbir, cynamon)
  • Peelingi kawowe 
  • Może ręcznik z mikrofibry, albo turban?
  • Może wizualizacja? Wierzę, że jeśli coś sobie postanowię i wymyślę, to tak będzie. Autosugestia ma moc.
  • Wymienić żarówkę ;)
Uff, przebrnęłam przez to. Mam nadzieję, że wy tez. Ten post pomógł mi to wszystko ogarnąć, co jest nie tak, jak poprawić, co mogę zrobić. Teraz tylko działać i czekać :) Postaram się ten temat aktualizować minimum raz w miesiącu. I coś jeszcze, nadal nie umiem szacować, a ostatnią odpływową kępkę podzieliłam sobie na grupki po 100 sztuk. 100 włosów to naprawdę mała kępka jak się okazało.

___________________________________________________________________________

Macie problem z wypadaniem? Jak sobie radzicie? Jakieś sprawdzone metody? Mogą być popularne i te nietypowe.  Doradźcie mi czy wcierkę skończyć po butelce czy po miesiącu? Może wiecie więcej na temat badań. Może macie jeszcze jakieś inne spostrzeżenia na  temat mojego wypadania?

Pozdrawiam
A.


czwartek, 26 września 2013

Woda brzozowa Isana

Hej :)

Kiedyś pisałam, że kupiłam tą wielką butelkę. Czas na recenzje nr 1. czyli "Co woda brzozowa robi ze skalpem?". Dziś krótka recenzja.

Skład:
Aqua, Isopropyl Alcohol, Propylene Glycol, Glycerin, Betula Alba Leaf Extract, Betula Alba Juice, Alcohol Denat., Sodium Benzoate, Panthenol, Parfum, Potassium Sorbate, Citric Acid, Peg-60 Hydrogenated Castor Oil, CI 19140 

Sama brzoza znajduję się dopiero na 5 i 6 miejscu w składzie. Znajdziemy też wysuszający alkohol i łagodzącą glicerynę oraz pantenol.

Opakowanie:

Butelka zdecydowanie nieporęczna, za duża. Przeźroczysta, widoczny ubytek kosmetyku, a raczej jego brak (o tym w wydajności). Do tego za duży otwór w butelce. Początkowo wylewałam za dużo na rękę i na podłogę, zlew, wszystko w okolicy.



Konsystencja i zapach:

Żółta, przeźroczysta woda o wyraźnym zapachu alkoholu. Czuć też sztuczny zapach Parfum, mający złagodzić zapach alkoholu. Kolor zawdzięczamy ostatniemu składnikowi - barwnikowi. sok z brzozy jest przeźroczysty, jak woda.

Aplikacja:

FATALNA, HORROR, MORDĘGA. Ze względu na duży otwór nie mogłam polewać skalpu bezpośrednio z butelki. Wylewałam odrobinę na dłoń (początkowo również na podłogę w łazience) i maczałam w płynie opuszki palców drugiej ręki i wmasowywałam w skalp.  Mogłam też przelać do butelki z aplikatorem, ale w końcu przyzwyczaiłam się do tej metody.

Cena i wydajność:

4-7zł (zależy od promocji) za 500ml w Rossmannie. Wydajność ogromna. Zużyłam może ze 3 cm  (patrząc po ubytku w butelce) wcierając przez miesiąc po każdym myciu. Przygota z tym kosmetykiem będzie niczym Neverending Story.

Działanie:


Jak już mogłyście przeczytać w podsumowaniach miesiąca stosowałam ją po każdym myciu na skalp, po odciśnięciu włosów w koszulkę. Woda z mycia na skalpie rozcieńczała trochę wodę brzozową. Mnie nic nie podrażniło mimo stosowania co mycie. A dlaczego? Woda brzozowa wydłuża świeżość moich włosów do 4 dni. Czwartego dnia bywało, że myłam włosy z czystej przyzwoitości i żeby odświeżyć skręt. Z mycia 3-4razy w tygodniu doszłam do mycia 2 razy w  tygodniu.  Wielka oszczędność czasu w okresie, kiedy tego czasu było mi zawsze mało. Niestety nie podrosły mi po niej włosy. Standardowo był to 1 cm. Wiem, że stosowałam ją za rzadko (2 razy w tygodniu to za mało dla wcierki). Do masażu też się nie przykładałam, a on również  jest ważny). Idealny na wakacje, albo na wyjazdy z ograniczoną możliwością mycia włosów.

Podsumowanie:

- zapach
- skład (ale to właśnie ten alkohol wydłużał świeżość)
- opakowanie (za duża butelka, za duży otwór)
- za duża ilość kosmetyku, przez rok tego nie zużyję
- aplikacja dla wytrwałych
- nie przyśpiesza posostu
- nie hamuje wypadania (wtedy nie miałam problemu, ale nie hamował)

+ cena
+ wydajność (przy takiej ilości, to może być też minus)
+ działanie - mycie co 4 dni to spora oszczędność czasu :)
+ nie obciąża włosów

Mimo wszystko lubię ten produkt. Spełnia swoje działanie - przedłuża świeżość i nie wysusza. Nie obciąża włosów. Jest tani, ale jest go za dużo. W mniejszej butelce byłby ciekawszą opcją. Nie znudziłoby mi się tak szybko. Ta wielka prawie pełna butelka mnie straszy i krzyczy "Zużyj mnie!!" W sezonie grzewczym i pod czapkę może okazać się ponownie zbawieniem. :) Mój KWC

___________________________________________________________________________


Macie jakieś patenty na wodę brzozową? Używałyście? Lubicie?

Pozdrawiam
A.

Płukanka z liści orzecha włoskiego

Hej :)

Wiecie co? Urlop!! Odpoczywam, relaksuje się, spotykam się znajomymi i doprowadzam dom do porządku. Zdecydowanie stęskniłam się za leżeniem w łóżku i jedzeniem popcornu z Biedronki, robieniem głupich zdjęć czy pójściem do kina (kolejny horror :)). Znajomi wszyscy już dopieszczeni, dom wygląda już lepiej, ciasto upieczone, a najlepsze zostawiłam sobie na koniec czyli Was Kochane :) Praca, choroba i praca nie pomagały w blogowaniu jak mogłyście zauważyć. Miałam normalne wyrzuty sumienia. Dodatkowo napisałyście tyle świetnych postów, że nadrobienie tego zajęło mi ze 3 wieczory przed laptopem do 3 rano :)

A teraz już wracam do tematu. Kolejny wpis o płukankach. Postanowiłam przetestować kilka, żeby zobaczyć, czy taki sposób pielęgnacji mi odpowiada.

Płukanki są jak wcierki - trzeba być systematycznym i stosować często, wtedy efekty będą zauważalne. Po 1-2 użyciach nie będziemy miały idealnych włosów. Ich zadaniem jest domknięcie łusek włosa, przywrócenie odpowiedniego pH skórze głowy, w niektórych przypadkach pobudzenie cebulek,  nadanie koloru lub działanie przeciwłupieżowe.

Dziś o płukance z liści orzecha włoskiego, która już podbiła moje serce. Tylko dla ciemnowłosych, ale polecam każdej kręconej chociaż raz do przetestowania.

Płukankę przygotowujemy bajecznie prosto. Zebrałam ok 30-40 liści orzecha włoskiego, zagotowałam w ok. litrze wody i trzymałam na na wolnym ogniu jeszcze jakoś 10 min. Kolor płukanki to bardzo ciemny brąz. W garnku wyglądało na czarny płyn, ale kiedy przelałam do butelki było widać ju prawdziwy kolor. Nie rozcieńczałam jej. Nic a nic.  (Edit: Chyba kluczowa właśnie jest jej moc, ale nie jestem pewna. Z pewnością będę testować z rożnymi wariacjami)

Po myciu włosów doznałam szoku. Przy zupełnie przeciętnej kombinacji, która wiedziałam, że nie da powalających efektów (denkuję wszystko co mam), otrzymałam mięsiste włosy. Takie "gęste w dotyku". Przy odciskaniu i harmonijkowaniu nad wanną otrzymałam piękną bazę na loki. Sądziłam, że to jednak działanie maski, a do płukanki podchodziłam sceptycznie.

Kolejny raz użyłam jeszcze bardziej przeciętnej kombinacji, maska miała tylko rozplątać włosy, nic więcej. Po płukaniu płukanką włosy były znowu mięsiste i układały się pięknie. Już wiedziałam, że to ta płukanka działa cuda :)

Niestety nie mam zdjęć, ale zrobię na pewno i uaktualnię, jak wykonam ją ponownie

Podsumowanie:

- brak!! Ewentualnie liściasty zapach, ale mniej wyczuwalny niż przy płukance z liści maliny (nic nie może być przecież idealne, a ja jestem czepialska).

+ piękny kolor, płukanka przy dłuższym i regularnym stosowaniu może nadać włosom odcień ciemnego, chłodnego brązu.
+ działanie - wyciąga z kręconych włosów skręt :) i za to ją kocham
+ "wywar z liści orzecha pomaga również przy silnym wypadaniu włosów i problemach z łupieżem, należy go wówczas wcierać we włosy i skórę głowy. " [źródło]. Nie testowałam tego, ponieważ za krótko używałam, ale to zdecydowany atut :)
+ nie śmierdzi tak zgnilizną jak płukanka z liści maliny

Polecam z całego serca. Jestem nią zachwycona. Po jednym, a nawet 2 użyciach włosy nie ściemnieją, więc przetestować może każdy i zachęcam. Mój KWC

___________________________________________________________________________

Przetestujecie? Macie jakieś nowe płukanki do przetestowania. Dziś testuję nową i recenzja wkrótce:)

Pozdrawiam
A.


poniedziałek, 16 września 2013

Płukanka z liści maliny

Cześć :)

Pozdrawiam Was z wyspy zwanej łóżkiem otoczonej morzem zużytych chusteczek - jestem chora. Nie wiem gdzie tak się załatwiłam. A może wiem? Jedno przejście w sandałkach w deszczu, do tego klimatyzacja i przeciąg w pracy i ciągłe 'zimno mi'? To może być to. Przez weekend miałam ochotę umrzeć. Zatoki nigdy mnie tak nie bolały (nigdy wcześniej mnie nie bolały), a do tego doszła chrypa.

Przetestowałam płukankę z liści maliny zmodyfikowanym sposobem znalezionym u Eter. Nie wiązałam z nią wielkich nadziei. Wyszłam z założenia "co może dać mi płukanka, jest z a krótko na włosach".

Dlaczego testuję?
Liście maliny używane były chętnie przez wieśniaczki, jako że mają działanie dezynfekujące i normalizujące. Te właściwości zawdzięczają zawartości pewnej ilości kwasów, przez co sporządzona z nich płukanka przyczynia się do szybkiego odbudowania ochronnej powłoki kwasowej włosa.[źródło]

Składniki i niezbędny ekwipunek :D
- 35 liści malin
- litr wody
- garnek
- palnik
- lejek
- butelka 2l
- mieszadło, np duża drewniana łycha

Wykonanie:
Liście wkładamy do garnka, zalewamy wodą, wstawiamy na palnik, liście dokładnie zanurzamy za pomocą łyżki, doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze z 10-15min co jakiś czas mieszając. Powinniśmy otrzymać płyn w kolorze brązu (kolor może wyjść rożny i jest to zależne od odmiany krzewu, stopnia ususzenia liścia - im bardziej suchy tym ciemniejszy wyjdzie, proporcji liście-woda i od czasu gotowania). Studzimy. Wyciągamy liście i wyciskamy z nich resztki płynu. Z 35liści zostaje mi garść. Przelewamy płyn do butelki - ja zawsze za pomocą lejka, inaczej wszystko wyleje. Dopełniam butelkę przegotowaną wodą (możemy też po prostu zagotować liście w 2 litrach wody). Gotowe :) Taką butelkę zabieram do łazienki i starcza mi na 2-3mycia (nie można długo trzymać bo się popsuje)


Zapach:
Dla mnie śmierdzi czerwoną herbata, czyli wymiocinami. Nienawidzę tego zapachu!! Im bardziej zwiędłe/ususzone liście, tym zapach jest mniej odczuwalny.

Działanie:
Nie widzę żadnego. Albo nie widzę żadnego spektakularnego, innego niż np. po płukance octowej.

Podsumowanie:
+ ciekawa alernatywa sezonowa
+ kolejna naturalna metoda pielęgnacji

- świeże liście tylko w sezonie
- śmierdzi
- wytrzymuje krócej niż płukanka octoowa
- efekty przeciętne, za tyle starań oczekiwałabym czegoś więcej.


Moim punktem odniesienia będzie dostępna, sprawdzona płukanka octowa lub zimna woda, a więc wynik.... 1:0 dla płukanki octowej

Czy wykonam ponownie? Tak, ale tylko z suszonych liści. Jeśli ten sposób mi się nie spodoba to nie będę używać maliny do płukanki. Wiele jeszcze przede mną :)

____________________________________________________________________________

Wierzycie w moc płukanek? Jakie lubicie najbardziej? 

Pozdrawiam
A.

czwartek, 12 września 2013

Rozdanie u mojej włosowej siostry :)

Hej :)

Moja siostra rozdaje świetne kosmetyki!! Wiem, że mi posłużą (w końcu to ona je wybierała), dlatego zgłaszam się i ja :) Dodatkowo daje wspaniałe odlewki masek, o których marzę (jest starsza więc miała je wcześniej - na randki też chodziła wcześniej i mogła później wracać do domo ode mnie). Na szczęście okres namiętnej walki, odbijania chłopaków i szarpania za włosy nas ominął. Teraz dbamy razem o włosy i wspieramy się, kiedy za dużo ich wypada.

 

Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału - zestaw uniwersalny :) Z odlewek poproszę o złotą, czarną i laminującą:)

Pozdrawiam
A.

wtorek, 10 września 2013

Plany na wrzesień

Hej :)

Jak wiecie mistrzem planu i organizacji nie jestem ale lubię wytyczać sobie cele:) Ono one:
  1. Zużyję więcej kosmetyków (jasne :D)
  2. Będę dalej płukać różnymi płukankami - przetestowałam już 4 :)
  3. Sumienniej zabezpieczę końcówki - już apaszki i szale pójdą w ruch
  4. Ograniczę wypadanie - to jest wyzwanie
  5. Będę używać maceratów, w zasadzie zrobiłam 1
  6. Olejowanie skóry głowy to może jednak nie będzie tragedią
  7. Będę bardziej regularna we wszystkim
  8. SPA day iKWC day obowiązkowo - juz mam zaplanowany ten dzień :)
  9. Pomaceruje więcej
  10. Stopniowo płukankami postaram się wyrównać kolor włosów
  11. Oczyszczanie SLESem przynajmniej raz
  12. Oczyszczanie łagodniejszym myjadłem przynajmniej raz
  13. Nad peelingiem skóry głosy się zastanowię
Hmm.... chyba to wszystko. Pewnie jak zwykle coś mi uciekło. Najważniejszy będzie punkt nr 4. Zaczyna się robić z tego poważny problem.

I wiem jaki jest chyba mój wymarzony zawód!! Wpadłam na to wczoraj :D

Dodatkowo biorę udział w rozdaniu u Gosi.

Oczywiście wybieram zestaw nr 2 jako priorytet, ale skoro można zagrać o 2 to gram o 2 :D

i u Kany 
Maniakalnie gromadzę maski :) Moje ulubione kosmetyki pielęgnacyjne ;)


I stała się rzecz straszna. Nagle odeszły ode mnie 3 pary balerin i nie mam w czym chodzić :(

I jeszcze coś - chciałam wziąć udział w 2 konkursach, ale straciłam te linki jakoś i nie wiem jak je mam odnaleźć - nie pamiętam ani słów kluczowych - nic. Jedyne co pamiętam, że nagrody były wspaniałe :D i w jednym z konkursów trzeba było napisać wspaniałe miejsce na wyjazd/wakacje a w drugim (a może tan sam) było zdjęcie z kufrem i całą masą kosmetyków. Pomóżcie mi jeśli wiecie o jakie konkursy mi chodzi.

___________________________________________________________________________________

Jak wasze plany? Ambitniej? Jakieś sprawdzone sposoby na wypadanie?

Pozdrawiam
A.

Denko sierpień 2013

Cześć:)

W tym miesiącu bardzo ubogo. Wszystko prze natłok pracy, brak czasu i testowanie. Włosowo musiałam się skupić tylko na kilku kosmetykach, a i tak nie udało mi się ich skończyć. Poza tym zużywać dokładnie, idealnie odpowiednią ilość (maski to chyba płaska łyżeczka, a czasem z górką) więc dno idzie jak krew z nosa. Do mojej Denkoidolki mi daleko.


1. Garnier, Szampon z olejkiem arganowym i żurawiną - zużyła moja mama, a w zasadzie ja kazałam jej w końcu coś zużyć (z niej też taki chomik jak ze mnie). A kiedy przez miesiąc ja jej musiałam myć włosy to używałam tylko tego. Szampon jak szampon. Mył ;) Mamy spore zapasy, a pewnie mam przywiezie drugie tyle z Niemiec. Nie kupię ponownie.

2. Montagne Jeunesse, Blackhead Blitzer, maseczka z Tesco - kupiłam już dawno, z tyłu wszystko mi zamokło i zamazało się więc nie jestem w stanie nic o niej powiedzieć. Dałam ją bratu po oczyszczaniu czarnym mydłem. Powiedział mi dopiero po 5 minutach, że go szczypie :/. Jednak pogrzebałam w śmietniku i mam skład i dokładną nazwę :D   
Aqua (Purified Water), Glycerin, PPG-1PEG-9 Lauryl Glycol Ether, Zinc PCA, Plantago Lanceolata (Plantain) Leaf Extract, Berberis Aquifolium (Mahonia) Extract, Allantion, Sodium Lactate, Glucose, Hydroxypropyl Methylcellulose, Alcohol denat, Parfum (Fragrance), Lactic Acid, Sodium Hydroxide, Sodium salicylate, Lactoperoxidase, Glucose oxidase.

Szału nie ma, nie kupię ponownie. 

3. Luksja, Care Pro Nourish - mleczko pod prysznic z olejem z pestek dyni. Oj bubel :D Dobrze, że to tylko próbka. Myjadło ma myć i ładnie pachnieć. To musi iść w parze. A niestety zapach jest do kitu. Nie kupię ponownie.

4. Forte Sweden, Mrs. Potter`s, Balsam do włosów z aloesem, jedwabiem i białą herbatą - Uwielbiam :) Świetnie myje włosy, domywa oleje, koi skalp. W końcu nie mam podrażnień. Przyjazny skład. Cena bardzo przyjazna - ok 7zł za 500ml butelkę. Mój ulubiony balsam do mycia. Aż żałuję, że się skończył, kupiłam inną wersję (do włosów farbowanych) i nie pachnie już tak ładnie, ale myją tak samo :) Kupię ponownie :)

5. Yves Rocher, Hydra Vegetal, gel creme - no i chyba znalazłam swój krem - delikatny, szybko się wchłania świetnie nawilża. Nie jest to krem na zimę, ale mimo wszystko chyba kupię całe opakowanie :) Jesli sie nie sprawdzi to kupię ponownie, ale na razie jestem na tak i kupię :) Mam zamiar później sama coś ukręcić, ale na razie za mało znam potrzeby swojej twarzy, muszę też wyrobić sobie odpowiednie nawyki pielęgnacyjne.

6. Ziaja Med, kuracja nawilżająca - lano-krem na dzień/ na noc - bardzo go lubię, ale śmierdzi apteką, chemicznie. Działanie ma podobne do kremu wyżej, jednak tamten pachnie o niebo lepiej. Na noc sprawdzi się pewnie świetnie :) Kupię w przyszłości :)

Wiem, że mało, ale do przodu :) I w końcu coś odrzuciłam i coś dodałąm do swojej pielęgnacji. Nie jest to ciągłe "nie wiem". Powiem wam, że w tym miesiącu (w ciągu 10 dni zużyłam więcej niż w całym sierpniu więc następne bezie lepsze :) -  zawsze tak sobie mówię :D )
____________________________________________________________________________________


A jak wasze denka? Pomagają wam w kosmetycznej selekcji? Czy jest jeszcze ktoś tak wolno zużywający jak ja?

Pozdrawiam
A.

poniedziałek, 9 września 2013

Nominacja do Libster Blog Award

Hej :)

Moja pierwsza nominacja do czegokolwiek :) Cieszę się, że kochana Czella o mnie pomyślała. Mam mało popularny blog, bo jest nowy. Cieszę się z każdego nowego odwiedzającego i obserwującego. Każdy komentarz sprawia, że cieszę się jak na widok pięknych butów :) (Kocham buty!!) Staram się zostawiać po sobie ślady na waszych blogach, bo wiem ile pracy w niego wkładacie i jak cenne są wasze przemyślenia i doświadczenia. W taki powolny, ale bardzo przyjemny sposób mój blog staje się coraz bardziej popularny, a ja coraz mądrzejsza i szczęśliwsza :) Wszystko dzięki Wam :)


''Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za ''Dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań  otrzymanych od osoby,która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 blogów (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.''
Dla mnie danie nagrody za "Dobrze wykonaną robotę" to nic trudnego, każda z Was powinna ją dostać. Gorzej z tymi mało popularnymi. Sama jeszcze raczkuje w blogach i staram się nadrobić zaległości w Waszych wpisach. Niech nikt się nie obrazi kiedy dostanie ode mnie nominacje, to nie oznacza, że nie jest popularny, tylko, że zasługuje na wyróżnienie :) (Starałam się wybrać tak do 200obserwatorów, co przy moich 21 jest i tak kosmiczną liczbą )

Tak więc pytania do mnie:
1. Co było powodem założenia bloga? 
  • Chęć podzielenia się doświadczeniami i odnalezienie włosowej siostry. Chciałam też, żeby ktoś obiektywnie ocenił czy mam ładne włosy i znaleźć się w świecie, gdzie nie będę traktowana jak dziwoląg (miód na włosy? loki na suszarkę? Mycie odżywką??)
2. Jakie jest Twoje największe marzenie? 
  • Być szczęśliwą. Wiem, to takie ogólne. Mam mnóstwo marzeń. Chciałabym, żeby mój M. zawsze był przy mnie. Takie to rozczulające, też wiem. Nie mam największego marzenia, mam mnóstwo mniejszych :)
3. Trzy top rzeczy z Twojej wishlisty?
  • olejek Perilla, maska John Masters Organic (chyba z rozmarynową na czele, ale innymi oczywiście nie pogardzę) :) i coś rosyjskiego, może maska drożdżowa (lub inna) albo serum?
4. Co, oprócz bloga, robisz w wolnych chwilach?
  •  Zajmuje się moim M. :D "Aga.....nudzi mi sie, Aga... no porób coś ze mną" ;) Najczęściej oglądamy filmy (szczególnie zimą, przy świeczkach), albo jeździmy rowerami. Ostatnio spodobało mu się rozpalanie ognisk i skakanie z łódki do wody. A kiedy on da mi chwilę wytchnienia to siadam przed komputerem z maską albo innym cudem na głowie i piszę posty albo komentuje wasze wpisy. Z Tż wszystko co mogę robię z naolejowanymi włosami :)
5. Co najbardziej w sobie lubisz (cecha i/lub np. część ciała ;))?
  • Zdeterminowanie i oczy :) 
6. Jaki jeden kosmetyk poleciłabyś swojej przyjaciółce?
  • Maskę Alterra Granat i Aloes.
7. Największy grzech przeciw urodzie jaki popełniłaś?
  • Prostowanie włosów. Zdecydowanie. Chociaż farbowanie i odbarwianie i farbowanie też przyczyniło się do zniszczenia włosia.
8. Jaka jest Twoja ulubiona pora dnia i dlaczego?
  • godzina ok 17-18 zimą - jest już ciemno, ale nie jestem śpiąca, mam ciepłe skarpetki, kakao albo herbatę, przeglądam blogi albo robię cokolwiek innego tylko przy blasku świec.
9. Jaki jest Twój ulubiony deser
  •  Eton Mess :D i różne inne kremowo-owocowo-smietanowo-bezowe wariacje. Wszystko poza czekoladą i orzechami.
10. Jeśli mogłabyś się na jeden dzień zamienić z kimś rolami, kto by to był?
  •  Mój TŻ - chciałabym się przekonać na własnej skórze jaka jestem dla innych - podobno czasem niewyobrażalnie wredna bicza :D
11.Idealna chwila w życiu to...(mająca miejsce lub wymarzona)?
  • mój ślub, który planuje chyba od podstawówki - będzie pewnie zupełnie inny, ale ważne, że będą bliskie mi osoby - nie ważne gdzie i co, ważne z kim :) 

A teraz pytania ode mnie :) :
  1. Kawa czy herbata i dlaczego?
  2. Wanilia czy czekolada?
  3. Najpiękniejsze włosy ma.... (imię nazwisko celebrytki lub adres bloga)
  4. Moim największym grzechem przeciwko urodzie było....
  5. Największa wada i zaleta
  6. Część ciała, której w sobie nie lubię to......, ponieważ....
  7. Największym kosmetyczny bubel to...(i dlaczego)
  8. Bez czego nie możesz żyć? (Nie uznajemy odpowiedzi bez tlenu czy bez wody)
  9. Co kojarzy ci się z dzieciństwem?
  10. Jaki kosmetyk jest wart swojej (kosmicznej) ceny?
  11. Kiedy jestem sama to...
A teraz nominacje idą do:
Pozdrawiam
A.

niedziela, 8 września 2013

Biovax Naturalne Oleje

Hej :)

Dziś kolejny dzień wolny. Trochę posprzątałam i zaczęłam nadrabiać wpisowe zaległości. Chciałam przejrzeć wpisy z około 2 tygodni. I jest to niemożliwe.  Kiedy otworzyłam wszystkie interesujące mnie okna Firefox się wyłączył i stwierdził, że tyle kart to za dużo. Teraz będę bardziej sumienna. Później nie da się nadrobić,  a bardzo chcę być  na bieżąco, bo piszecie same ciekawe rzeczy :).

Dziś o sławnym już Biovaxie. Jego poprzednicy zrobili mu taką reklamę, że kiedy tylko się pojawił to aż wypadało przetestować. Uległam i ja. Czy było warto?

Od producenta:
W wielkim skrócie producent jak zwykle zapewnia nas, że nie ma parabenów, SLSów i innych brzydkich rzeczy. Dodatkowo 3 oleje (arganowy, makadamia i kokosowy) mają odżywić nasze włosy.

Skład:
Aqua, Cetyl Alcohol, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Quaternium-87, Cetrimonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Betaine, Acetylated Lanolin, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Parfum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Methylisothiazolinone, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Triethanolamine, Hexyl Salicylate

Całkiem sympatyczny skład, aczkolwiek ta gliceryna puszy. Koniec kropka. Basta. No z taką porowatością nie polubię tej pani.  Do tego emolienty i quaternium. W końcu te oleje: arganowy, makadamia i kokosowy. Za tym zestawem lanolina, troszkę henny i zapach. Za zapachem analizować nie będę.

Opakowanie:
Pięknie zapakowane, tak 'bogato' orientalnie. W gratisie dostajemy czepek, bez którego nie wyobrażam sobie życia i próbkę kosmetyku z tej samej serii - olejek. Samo pudełko bardzo poręczne. Nie ma problemu z  wydobyciem kosmetyku.





Konsystencja i zapach:
Gęsta, budyniowa, nie spływa, świetna jako baza.  Pachnie, delikatnie, nienachalnie, ładnie. Miło się używa. Nie martwię się, że coś mi spadnie, albo, że zemdleje z powodu smrodku.

Cena i wydajność:
Niecałe 20zł/250ml. Na szczęście często są promocje w Superpharmie można dostać ją za 12, a nawet 10 zł. Użyłam jej ok 12-15 razy. Starczy mi na około 20 użyć. Jestem raczej oszczędna i dlatego tak mało denkuje.

Działanie:
Maska jest raczej kapryśna, a raczej moje włosy są kapryśne. Trzeba znaleźć na nią sposób.

Sposób 1.
Maska solo po myciu zaowocowała pięknymi spuszonymi włosami. Pięknych loków nie było.

Sposób 2.
Maska + aloes (no co ja sobie myślałam, no co mi da dodatkowy nawilżacz).  Oczywiście za lekko.

Skoro puch i za lekko no to sposób 3 został zmodyfikowany.  Maskę nałożyłam na olej. Efekt, nadal za lekko, ale już lepiej.

Sposób 4.
Spryskałam włosy mgiełką (sok aloesowy + płukanka z liści malin) i nałożyłam na nie maskę zmieszaną z olejem (dałam sporo jak na dodatek do maski 5-10 kropli) (pierwsze O). Pomyślałam, że jeśli będzie za ciężko to najwyżej zmyje, bo jak jest za lekko to też niedobrze. Przy płukaniu już wiedziałam, że to będzie to. Włosy dociążone, miękkie, mięsiste, niespuszone. Przy harmonijkowaniu miałam pewność, że loki będą piękne. I były - to tez z podsumowania sierpnia.


Sposób 5.
Użyłam z olejem jako drugie O. Najpierw po oczyszczaniu SLES i okazało się, że dałam za mało maski - włosy ją wypiły, 0 poślizgu, jakbym nic nie dała. Następnym razem (dziś) było lepiej, prawie jak sposób 4, ale ciągle mi za lekko. Przy płukaniu sadziłam, że będzie świetnie. Mokre się kręciły. Miałam nie stylizować włosów, ale stwierdziłam, że wypada. Efekt możecie zobaczyć (nie jest to efekt wow jak przy sposobie 4)






Podsumowanie:
- gliceryna wysoko w składzie
- tylko 1 dobre rozwiązanie 
- cena bez promocji

+ konsystencja (nie spływa, dobra baza) i zapach
+ opakowanie i gratisy
+ cena w promocji
+ wydajność (jak już znalazłam sposób to mogę jej używać, ale wcześniej wydajność byłą minusem) 
+ jak już zadziała, to efekt jest obłędny :)

Maskę oceniam na plus, ale nie wiem czy kupię ponownie. Na pewno nie w najbliższym czasie. Kiedy zmieni się porowatość myślę, że może być strzałem w dziesiątkę. ale to za jakieś 2 lata ;) Zużyję ją na sposób 4 i 5, żeby jeszcze się upewnić (z półproduktami, bo nic wcześniej poza aloesem nie dodawałam), ale w najbliższym czasie użyję czegoś innego, bo nie lubię takiej monotonii i chcę porównać skręt.

Pomogłam Kasiu? - specjalnie dla Ciebie dziś siedzę i pisze :) Wybaczcie za zdjęcia, oświetlenie w pokoju jest kiepskie.

____________________________________________________________________________________


Jak wasze doświadczenia z tym Biovaxem, albo z innymi? Macie swoich faworytów? A może nie lubicie ich zupełnie? Zgadza się, że niskoporowate lubią wersję zieloną, a wysokoporowate żółtą?

Pozdrawiam
A.

czwartek, 5 września 2013

Jak wyglądają moje włosy bez wspomagaczy?

Witam wszystkich :)

dziś po 9 dniach w końcu miałam dzień wolnego! Nawet nie wiecie jak się cieszyłam mogąc się godzinę pluskać w wannie nakładając maseczki i oczyszczając porządnie włosy. (siedziałam też pół dnia w kuchni piekąc babeczki i nadziewając je kremem - ile słodkiej zabawy :))

O oczyszczaniu właśnie dziś będzie post. Czekał on na swoją kolej już jakiś czas, ale prośba Anonimowej Ani (już nie tak anonimowej :)) zmotywowała mnie do publikacji właśnie dziś.

Na co dzień moje włosy może nie są oblepione ciężkimi silikonami, ale naturalnie też sobie nie żyją. Ochraniam je olejami, maskami odżywkami i serami (mój łysy TŻ mistrz sucharów skomentowałby to pytaniem czy wole żółty czy biały :P). A jakie są te moje włosy bez tytułowych wspomagaczy? Spójrzcie poniżej:



1,2,3 - umyłam włosy wieczorem i wilgotne skręciłam w kok. Rano otrzymałam coś takiego - już chyba rozumiecie dlaczego nie lubię włosów po koczku - strąki, bez ładu i składu.


4 i 5 są robione następnego dnia - tak dziwnie się odgniotły. Spałam już w kitce i następnego dnia rozczesałam. Po lewej stronie widać jasne pasemko, które jest pamiątką po ściąganiu koloru odświeżone dzięki cassii.
6 - ten sam dzień co 4 i 5 tylko światło inne Nie jestem ruda (chociaż zawsze chciałam być).

Taki eksperyment pokazał mi w jakiej kondycji są moje włosy.
  • Kolor zdecydowanie do zmiany, a w zasadzie do wyrównania. 
  • Wytrzymują dzień bez mycia (chociaż może zwiększyło się to do 1,5dnia). Myję włosy wieczorem, więc rano jest ok. Następny dzień też jest ok, chociaż wieczorem wołają już z wizualnego punktu o mycie.
  • miękkie, o wiele bardziej miękkie niż mogłabym się tego spodziewać. Oczywiście jeśli przez tydzień robiłabym sobie taki detoks to pewnie wyrwałabym sobie te moje włosiska przez splątania, bo nawet najmniejsza warstewka by nie została, ale tak nie zrobię bo one nie są na to gotowe. Lubię je otulać bezpieczną warstwą maski lub odżywki.:)
  • Końcówki lubią płatać figle- raz jest im lepiej raz gorzej. Czasem piękne, gładkie i nawilżone, żeby po następnym myciu były suche i szorstkie. Wiem, że potrzebują podcięcia, ale nie jestem gotowa na taką radykalną zmianę. Musiałabym się ściąć na boba. Mimo wszystko są zdecydowanie lepsze niż przed włosomanactwem :)
  • Myślę, że mam ok 10cm odrost zdrowych, niefarbowanych, naturalnych włosów o zupełnie innej porowatości niż długość. Są gładsze i bardziej miękkie niż długość (farbowane, prostowane, odbarwiane i farbowane i co tam na nich jeszcze było) Po pewnym czasie naturalne przejmą kontrolę i będę musiała się ich 'nauczyć' - zabawa zacznie się od początku


Na tych zdjęciach, mam nadzieję, możecie dostrzec zmianę koloru między naturalnymi odrostami a zmasakrowanymi końcówkami. Nie widać jej na pierwszy rzut oka patrząc na włosy jako całość, ale ja o tym wiem i doprowadza mnie to do szału. Czekam na moje hennowe zamówienie i wtedy zaczniemy kombinować z kolorem :D

____________________________________________________________________________________

Robiłyście kiedyś detoks włosom? W jakim są wtedy stanie? Jesteście zadowolone z efektów pielęgnacji? 

Pozdrawiam
A.

poniedziałek, 2 września 2013

Podsumowanie miesiąca: sierpień

Hej,

już czas na klasyczne podsumowanie miesiąca:) Nie robiłam nic strasznego z włosami, nie obcinałam, nie farbowałam. Spokojnie sobie rosły. Nawet nie używałam przyśpieszacza, czytaj wcierki.

Pielęgnacja była raczej spokojna, bez tony masek, odżywek czy szamponów. Same zaraz zobaczycie.

skala: świetne, zdecydowanie kupię ponownie, dobre, ale nie wiem czy kupię ponownie, bubel, nie kupię 

Oleje:
  • olej z pestek winogron - czyli w moim wypadku nic nie trzeba dodać, najlepsze loki mam właśnie po nim + dobra maska (a może po prostu jest ok i mnie nigdy nie rozczarował?) Z pewnością kupię ponownie, pisałam o tym już tu.
  • olejek Babydream fur Mama - lubię, bo pięknie pachnie. Zadziała podobnie do winogronowego, ale nie testowałam go dokładnie - krzywdy na pewno nie zrobił.
  • olej Sesa - a fuj!!
  • olej słonecznikowy - użyłam tylko raz, więc jestem bez opinii.

Szampony/odżywki/myjadła:
  • Forte Sweden, odżywka Mrs. Potters's aloes i jedwab - moja ulubiona :)
  • Joanna, Z Apteczki Babuni, Balsam nawilżająco - regenerujący - może być, ale już nie kupię, całkiem ładnie pachnie. To była moja pierwsza odżywka myjąca, jednak oddała miejsce pani powyżej 
  • szampon, Malwa, Gloria z czarną rzepą - prosty skład, świetnie oczyszcza, aż skrzypią :)
  • szampon Timotei Dream Volume - użyty tylko raz, kiedy musiałąm umyć włosy cudzym szamponem poza domem.

Odżywki:
  • Isana, odżywka z ekstraktem z bawełny, nawilżająca do włosów suchych i zniszczonych, pachnie praniem :D ale wygładza :)
  • Isana, Seidenglanz połysk jedwabiu - wygładza bardziej :), zapach bardzij chemiczny - ale czy proszek do pranie nie jest chemiczny?
Maski:
  • Alterra, granat i aloes, maska - uwielbiam - ona zawsze się sprawdzi :) Jeśli chcę dobrze wyglądać, bez eksperymentów, to zawsze wybiorę tą maskę:) zdjęcia z podsumowania lipca są właśnie po niej.
  • L'biotica Biovax Naturalne Oleje - używana zdecydowanie najczęściej, została mi do przetestowania tylko w jednej konfiguracji, więc niedługo będzie recenzja :)

Płukanki:
  • lodowata woda - zamknięcie łusek
  • płukanka octowa - zamknięcie łusek (1,5łyżki na litr)
  • płukanka z liści malin - recenzja też wkrótce :)
Półprodukty:
  • olej winogronowy - do dociążenia
  • aloes zatężony 10x - aloesowe fale i nawilżenie <3
  • keratyna hydrolizowana - proteinki proteinki <3
  • D-panthenol  75% w roztworze wodnym
  • kolagen i elastyna
 Wcierki:
  • Isana, woda brzozowa - po każdym myciu w skalp, ogromna butla i będę jej używać przez 2 lata - też niedługo będzie recenzja :)
Zabezpieczenie końcówek:
  • L'biotica Bovax, serum wzmacniające z witaminą A+E  - na razie ulubione, ale już niedługo kończę, wiec zobaczymy coś innego :)
Odsączanie włosów:
  • T-shirt - taki XXL :)
Stylizacja:
  • Isana, żel męski, pomarańczowy bez alkoholu - świetnie utrwala, nie daje efektu matu.
  • spray stylizująco-reanimujący na żelu Bielenda ultra mocny z czarną rzepą.

A jak wywiązałam się z moich sierpniowych planów?

1. zdenkowałam troszkę moich zapasów. Nie za wiele, ale krok po kroku. Ważne jest to, że nie dokupiłam drugiego tyle ;)
2. oczyściłam włosy szamponem z SLES 3 razy (na początku miesiąca, po Sesie i poza domem)
3. 2 razy zrobiłam peeling głowy - bardzo to lubię, myślę, że skalp też, ale nie wiem jak cebulki.
4. Niestety nie udało mi się zrobić KWC day :(
4,5. ani SPA day - za mało czasu :(
5. wcierałam wodę brzozową w skalp i jestem zachwycona :) recenzja, jak już pisałam, będzie niebawem :)
6.użyłam nowej płukanki - z liści malin
7. i glossy z bhringraj :)
8. zrobiłam sobie włosowy detoks, żeby zobaczyć stan moich włosów - nie jest źle ;),
9. o ciało niestety nie dbałam jakoś szczególnie, ale starałam się dbać bardziej o twarz

Często pozwoliłam schnąć moim włosom naturalnie, nie męczyłam ich często suszarką.  Zdecydowanie nie lubię moich włosów po koczku. Brzydko się wywijają, niezależnie co zrobię.

Wyróżnienie dla... no właśnie w sumie nic mnie nie urzekło, ani bardzo nie rozczarowało. Niektóre rzeczy, jak np. balsam Joanny potwierdził, że wolę Mrs. Potter's. No to wyróżnię zestaw pewniak: olej z pestek winogron, odżywka Mrs. Potter's, Alterra Granat i Aloes, keratyna, aloes zatężony 10x, lodowana woda i woda brzozowa - piękne włosy, niewymagające mycia i uwagi przez 4dni.

Największym bublem była oczywiście Sesa

Nadal brakuje mi systematyczności. Muszę sobie zrobić plan i założyć ile razy będę co robić i co chciałabym przetestować. Jeśli dam temu jakiś deadline jest większa szansa, że to zrobię :) KUPIŁAM KALENDARZ!! Uwielbiam kalendarze i zawsze muszę mieć ładny kalendarz. Będzie nie tylko taki uczelniany (bez niego bym zginęła) ale i włosowy :)

Powiedziałabym, że to był miesiąc pod hasłem minimalizm :)

Poniżej zdjęcia - oczywiście, że wybieram te najlepsze :) Tu widzicie przekrój zdjęć w rożnym świetle, pod różnym kątem i o różnych porach dnia oraz z lampą i bez.

 2 pierwsze zaraz po myciu (niektóre pasma mokre, niektóre jeszcze sztywne)



 3,4,5,6 już suche i odgniecione

7 i 8 po nocy - zaczeły robić mi sie rulony :) Podobne jak u Eter :)

____________________________________________________________________________________

A u Was były jakieś przełomy w sierpniu? Lubicie planować pielęgnacje? Realizujecie swoje założenia?

Pozdrawiam
A.