Witam po długiej przerwie. Ciekawe, czy piszę do siebie (bo straciłyście już cierpliwość czekając na mnie) czy możne jednak nie.
To co przeczytacie pod spodem zostało napisane już dawno temu, ale nie mogłam zebrać się na naciśnięcie 'Opublikuj'. Zaraz zobaczycie czemu. Dzisiejsze dopiski będą w nawiasach ( ).
Dlaczego mnie nie ma?
Garść informacji. Może nastąpić przerwa, długa, niekontrolowana. W
zasadzie już nastąpiła. (no nie?) Chciałam zobaczyć jak to jest pisać bloga,
podążyłam niejako za falą 'niech ktoś też doceni moje włosowe starania i
efekty'. Najpierw założyłam konto, żeby przestać być anonimowa, a
później założyłam tą moją świątynie grafomanii. Trochę już tego bloga
piszę (pisałam). Dla niektórych z Was pewnie jest to bardzo krótki okres czasu,
ale mi wydaje się wystarczający do oceny sytuacji. Jestem domowym
chomikiem, który najchętniej leżałby w fotelu z kubkiem kakao i oglądał
film z olejem na włosach (albo czytał Wasze posty). Wiem już, że blog chyba nie jest dla mnie.
Poznałam wirtualnie mnóstwo wspaniałych osób, w tym moją włosową
siostrę, z którą mam nadzieje kontakt mi się nie urwie, (Czellę i jesj psa ;)) i mnóstwo
pięknowłosych mądrych kobiet. Jesteście skarbnicą wiedzy :) Nadal będę
czytać Wasze posty, uczyć się od Was i komentować, ale już chyba nie
będę pisać. Nie oznacza to, że przestaje być włosomaniaczką. Byłam nią
bez bloga, więc się da ;) W byciu blogerem przeraził mnie fakt, że mimo
początkowego założenia, że totaletonmess będzie włosowym pamiętnikiem, z
czasem chciałam stać się coraz bardziej popularna i coraz bardziej
przygnębiała mnie moja niezaradność w tej kwestii. Zawładnęła mną
trochę mania posiadania, "więcej obserwatorów, więcej komentujących,
więcej postów", a początkowe założenie gdzieś się rozmyło. Nie ilość, a
jakość prawda? Teraz to już wiem. Czułam presję pisania posta 'bo wyjdę z
obiegu'. Przecież nie o to chodzi. To miało być usystematyzowanie mojej
wiedzy, działań, a teraz czuję się tak trochę 'wejdę wam w tyłek to
dodamy się do obserwowanych'. Zdałam sobie sprawę z własnej marności i
ocknęłam się z amoku. Ja taka nie jestem, chyba chciałam sobie odbić
brak wielkiego grona znajomych wielkim kręgiem obserwujących. W życiu
zupełnie nie przeszkadza mi brak przysłowiowego wianuszka wokół mnie,
ale chyba littlecurlyhair tego brakowało. W każdym razie, to ja rządzę
swoim życiem i jest mi samej wstyd za siebie, że do takich przewrotów i
rozmyślań doszło w mojej głowie. To nie jest słomiany zapał, bo jestem
bardzo ambitną osobą, ale blogowanie chyba nie jest dla mnie. (Ostatnio nawet zastanawiałam się nad pisaniem znowu, m.in. dzięki Kosodrzewinie, ale nie pisałabym
codziennie tak jak bym chciała, bo jak już coś robić to robić to perfekcyjnei. Poza tym opinia Kasi na temat danego
kosmetyku jest w 100% zgodna z moją, więc po co mam się powtarzać?) Dziękuję
wszystkim moim dotychczasowym czytelnikom :) Dzięki Wam to moje
bazgrolenie miało sens :) Wasza szczerość i miłe słowa wynagrodziły mi
każdy dzień mojej pracy nad sobą. Każda z was jest moim skarbem i
powodem do dumy :) A teraz wrócę do mojego zeszytu, w którym przed
spaniem będę zapisywać co zrobiłam z włosami :)
Pozdrawiam
A.
Wiesz, co myślę Aguś :* Nam kontakt na pewno się nie urwie, rób to, co podpowiada Ci serducho :)
OdpowiedzUsuńW razie gdybyś jednak czasem miała ochotę się czymś podzielić, na pewno chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, jednak szanuje Twoj wybor. Jesli kiedys zmienisz zdanie, chetnie tu zajrze :)
OdpowiedzUsuń