a nawet dotyka regularnie :) Jak już wiecie zamierzam intensywniej zajmować się swoją twarzą. Ostatnio zauważyłam, że już czas najwyższy, bo problemów z wiekiem nie ubywa - problematyczna strefa T z zaskórnikami, suche okolice nosa, normalne policzki z predyspozycjami do naczynek. Jak widzicie jest z czym pracować.
Od zawsze uważam, że, aby coś się przyjęło, zadziałało lepiej potrzebne jest oczyszczenie (mam tu na myśli nie tylko ciało, skórę włosy, ale i atmosferę). Tak więc walkę o piękną skórę zaczęłam od oczyszczania. Oczyszczanie nie byle jakie, bo osławionym czarnym mydłem. Kobiety w krajach arabskich nazywają ten produkt "dotykiem anioła". Nawet pytałam kolegę, który wrócił z Egiptu, czy faktycznie używają i mówił, że tak.
Ale teraz od początku. Pewnego dnia robiąc
research po bydgoskich sklepach z włosowymi produktami natrafiłam na ulicy Śniadeckich sklep. Mały, niepozorny, ale tu sprawdziła się maksyma, że liczy się wnętrze. W środku zobaczyłam mnóstwo olejków, hydrolatów, delikatnych szamponów - same ochy i achy. Moje oczy chciały to wszystko ogarnąć i pochłonąć - takie cuda pod nosem. Zaczęłam oglądać te cuda w łapkach, zerkając na składy, czy aby na pewno delikatne. Właściciele sklepu wdali się ze mną w rozmowę, opowiedzieli mi o sklepie i produktach. Byłam zaskoczona ich wielką wiedzą na te tematy. Pani z pamięci mówiła mi proporcje kwasów w olejach, doradzając mi odpowiednie produkty do twarzy. Co najlepsze - wiedzieli o olejowaniu włosów. Tym zdobyli moje serce. Jednak nie żyjemy w takim Ciemnogrodzie. Byłam zachwycona. Godzina spędzona w sklepie na omawianiu kosmetyków i składów minęła jak 5 minut. Wyszłam stamtąd z produktem o jakim marzyłam od jakiegoś czasu - czarne mydło.
O działaniu czarnego mydła mogłyście już przeczytać w wielu miejscach. Mi osobiście zależało na detoksie skóry, złuszczeniu naskórka, braku wysuszenia i działaniu antytrądzikowemu (ale sobie wymyśliłam). Ze względu na ostatni warunek doradzono mi Czarne mydło z dodatkiem olejku eukaliptusowego o właśnie takim działaniu.
Skład:
Sodium Olivate, Aqua, Glycerin, Eucalyptus Globulus Oil, Potassium Hydroxide.
Przepięknie krótki, prawda?
Opakowanie:
Wygodny plastikowy słoiczek z nakrętką. Widać doskonale ubytek. Łatwo się wydobywa. Estetyczny i prosty - jak skład :)
Konsystencja i zapach:
Początkowo miało konsystencje gęstego brunatnego (jednak nie czarnego) smaru (jaśniejsze niż czarne mydło bez dodatków), jednak ja maczałam w nim mokre palce i po prostu się rozwodniło. Nie wiedziałam jak je stosować, później poczytałam o wyciąganiu szpatułką. Mimo to działanie jest takie same. Pachnie eukaliptusowo, niwelując charakterystyczny zapach. Po 2 użyciach zupełnie mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - relaksuje.
Aplikacja i działanie:
Twarz: Początkowo nakładałam czarne mydło na wilgotną skórę, które wcześniej rozcierałam w dłoniach z odrobiną wody do powstania emulsji. Cienka warstwa pokrywała moją skórę jak
maseczka przez około 10 minut (1-3 razy w tyg) - w połączeniu z ciepłą wodą w wannie czułam się jak w SPA.
Gdy czarne mydło się rozwodniło nie rozcierałam go tylko nakładałam na twarz prosto ze słoiczka i również trzymałam około 10 minut. Po tym czasie delikatnie masowałam skórę przez około minutę do powstania pianki i spłukiwałam. UWAGA!
Produkt niemiłosiernie piecze jeśli dostanie się do oka. Trzeba naprawdę ostrożnie spłukiwać. A jakie efekty?
Moja twarz stała się bardzo gładka. Była tak czysta, że aż skrzypiała. Pory się zwęziły i oczyściły (w końcu czarne paskudztwa ograniczone),
skóra przeżyła detoks - po pierwszych 2 użyciach wysypało mnie na czole, ale nie przejęłam się tym.
Skóra stała się uspokojona. Kiedy używałam za często koniecznością było nałożenie kremu/oleju ze względu na ściągnięcie, ale przy użyciu raz w tygodniu nie ma takiego problemu. Raz schodziła mi skóra, ale to ze względu na złuszczanie naskórka a nie przesuszenie.
Włosy: Myłam włosy metodą buteleczkową - przelałam emulsję do buteleczki, dopełniłam wodą, wstrząsnęłam i polewałam włosy. Został niestety osad, typowy przy mydłach, którego ja osobiście nie lubię.
Włosy czyste, ale matowe.
Ciało: Słysząc o działaniu antycellulitowym i ujędrniającym nie mogłam sobie odmówić wypróbowania tego cuda na całe ciało. Wysmarowałam się tym i zaczęłam intensywnie masować rękawicą peelingującą - nie Kessą. Spłukałam i po myciu wmasowałam olej kokosowy w skórę. Nie mogłam przestać się dotykać (jak to brzmi), nogi głaskałam jak kota. Próbowałam peelingu bez czarnego mydła i w wersji bez wmasowania oleju i efekty były zdecydowanie gorsze.
To połączenie (czarne mydło, rękawica i olej) to najlepszy peeling świata :)
Stopy: Pięty to mój problem, a w zasadzie to był mój problem :) Wmasowałam w wymoczone pięty czarne mydło i zostawiłam na 5 minut. Pumeks poszedł w ruch a
warstwy naskórka schodziły same. Po ścinaniu skórek nożykiem do pięt
czarne mydło pomogło mi wyrównać skórę na piętach już po 1 użyciu (pierwszy raz ścinałam, wiec moje pięty wyglądały strasznie)
Cena,wydajność i dostępność:
29zł/100g - cena jak najbardziej adekwatna, gdyż
mydło jest niesamowicie wydajne. Mam je od sierpnia i zużyłam połowę opakowania - najwięcej poszło na włosy - na ciało ubytek był prawie niezauważalny. Produkt dostępny w Bydgoszczy, jak i
przez internet.
Podsumowanie:
+ działanie, spełnia wszystkie kryteria (oczyszczenie, detoks, złuszczenie, brak wysuszenia, działanie antytrądzikowe)
+ prosty skład
+ kosmetyk wielofunkcyjny
+ cena atekwatna do jakości
+ produkt jest dostępny
+ zapach łagodniejszy niż zapach tradycyjnego czarnego mydła
+ estetyczne opakowanie podkreśla jego prostotę
+ łatwo się wydobywa
- zostawia włosy matowe
Wpadłam po uszy, zakochałam się w tym produkcie! Zwlekałam z tą recenzją dobry miesiąc próbując doszukać się wad. Na szczęście bezskutecznie. :)
Edit: Dodałam troszkę do
podsumowania miesiąca (ta skleroza), więc zapraszam do doczytania :)
________________________________________________________________________
A jak Wasze doświadczenia z czarnym mydłem? Kochacie czy może nie możecie używać, ze względu na zapach?
Pozdrawiam
A.