wtorek, 29 października 2013

Jeszcze wakacyjne zakupy - Rossmann, apteka, drogeria i Manufakura Kosmetykow Naturanych

Hej :)

Już prawie miesiąc od wakacji, a mi się zebrało na wspomnienia:)  Zrobiłam trochę zakupów, ale to tylko po to żeby mieć co denkować :) Żeby było śmieszniej mam tyle kosmetyków, ale 90% jest zamkniętych, i dziś miałam problem co nałożyć. Zdecydowanie potrzebuje odmiany, ale nie mam ochoty na eksperymenty. Mam jedną sprawdzoną maskę, którą kocham i z 5 innych, które niestety okazały się bublem. Tak samo z odżywkami.

Zawsze odchodzę od tematu, a miało być o zakupach :) Miało być skromnie i było :) Same potrzebne rzeczy.

1. Isana, żel pomarańczowy - kupię go w każdej ilości bez nadruku o nowej alkoholowej formule. Bardzo pomocny przy stylizacji, wręcz niezastąpiony. Bardzo nie ubię zmian składó, ale czasem jeszcze widzę stare partie i kupię, w promocji za 3,99zł, ale kupię hurtowo nawet w normalnej cenie :)

2. Alterra, pomadka - piękny skład i miało pójść na rzęsy, ale nadal czeka gdzies tam na lepszy moment :) To cudo też niecałe 4 zł w promocji :)

3. Pervoe Reshenie, Przepisy Babci Agafii, Maska do włosów drożdżowa na pobudzenie wzrostu - osławiona wszędzie :) Mój pierwszy rosyjski kosmetyk, na razie tylko wąchałam i faktycznie pachnie ciasteczkami :) 15 zł w Aptece pod łabędziem - w Starej Mydlarni chcieli za to ponad 22 zł. Mają spory wybór, ale ceny za wysokie.


4, 5, 6. Eld, henna czarna, mahoń i brąz. Ich śmieszna cena (niecałe 5zł) sprawiła, że musiałam je mieć choćby do glossów :)

7. Marion, maseczka peel off - lubię takie maseczki i mam problem żeby je dostać, więc jedna dla mnie a druga dla TŻa  :)

8. Marion, zabieg laminowania - gdzieś w blogosferze czytałam o nim, kolejna rzecz za śmieszne pieniądze :) Dodatkowym atutem był czepek, mój aktualny kończy swój żywot.

9. Himalaya, krem antyseptyczy - złapany w promocji w Rossmannie - ma ładny zapach i faktycznie poprawia gojenie się krostek.


10. Avebio, Savon Noir z dodatkiem olejku eukaliptusowego - na jego temat już zdążyła powstać recenzja - nie wyobrażam sobie już mojego oczyszczania bez niego.

No to tyle wakacyjnych przyjemności w październiku :)

_________________________________________________________________________

Jestem kosmetykoholiczką, powinnam zapisać się do jakiejś grupy :) Z drugiej strony wakacyjne wspomnienia same przychodzą ;)

Pozdrawiam
A.







Wypadanie włosów 2

Hej :)

Nadal walczę o każdy włos :)

W tym miesiącu pierwsze skrzypce gra kolejna domowa wcierka. Banalna w składzie: Sok z brzozy z wiosny zakonserwowana i ekstrakt wzmacniający z ZSK w stężeniu ok.7-8%. Płyn początkowo był bezbarwny i bezzapachowy. Po dobie nabrał mlecznego koloru (chyba po dodaniu ekstraktu). Niestety butelka już na stale pachnie śmierdząca  wcierką i nowej tez niestety zapach się udzielił. Delikatniej, ale wyczuwalnie.




Niezastąpiona okazuje się również moja szczotka o wdzięcznej nazwie  Detangle


I co mogę jeszcze zrobić?

  • siemię lniane - może coś da nie tylko mojemu żołądkowi, ale także włosom :)
  • nadal liczyć włosy, z tym, że będę podawać wynik z całego tygodnia, a nie z jednego mycia - nie zawsze czeszę włosy po myciu - takie liczenie będzie bardziej miarodajne
  • dalej się relaksować
  • wcierka i masaż
  • wytrzymać jesień - w końcu się skończy
  • luźniejsze upięcia częściej poprawiane
___________________________________________________________________________

Nie stawiam na suplementację, bo nie wiem jak wcierka zadziała. Siemię jest wyjątkiem. Może jestem dziwna, bo zamiast zrobić sobie bombową kurację przeciw wypadaniu z każdej strony - szampon, odzywka, wcierka, płukanka i suplementacja to ja chcę oceniać produkt obiektywnie. A tak poza tym to jak tam Wasza jesień?

Podsumowanie wypadania włosów 1

Hej:)

Jak wiecie dopadło mnie wypadanie włosów. Pisałam o tym sporo TUTAJ. Dziś czas na podsumowanie tego okresu.

Dla przypomnienia 5 września rozpoczęłam walkę z wypadaniem. Włosy wypadały już na przełomie sierpnia i września, ale kiedy 5 września ujrzałam w swoim odpływie około 500 sztuk włosów, co dawało około 170-220 włosów na dzień to załamałam się.

Swoja walkę rozpoczęłam z domowa śmierdząca wcierką. Regularnie stosowana dala wynik 93 włosy podczas ostatniego (+/- 10-15 włosów wypadając w ciągu dnia). Była stworzona w większości z naturalnych składników. Przyrost wyniósł około 2-3cm. Ciężko mi określić dokładnie, bo zmierzyłam pasmo kontrolne po rozpoczęciu kuracji - zależało mi na zahamowaniu wypadania, przyrost to miły dodatek. Zużyłam 100ml, czyli buteleczkę po Joannie Rzepa w niecały miesiąc 1raz dziennie. Nie żałowałam ilości i masażu. Zostało mi ok 50ml w lodowce zabezpieczonych konserwantem.

Czy warto? Tak, ponieważ efekt docelowy częściowo osiągnęłam. Podczas stosowania wcierki znacznie ograniczyłam wypadanie, ale nie jest to ilość która mnie w 100% zadowala. Niestety smród był bardzo meczący. Naprawdę BARDZO. Zapach każdego dnia rósł w sile. Czy użyję ponownie? Tylko jeśli nie znajdę czegoś mniej śmierdzącego o podobnym działaniu. Jej niewątpliwą zaleta była zawartość alkoholu - tylko jako konserwant. W sumie mogłabym się go pozbyć, bo dodałam FEOG, a alkoholu nie było czuć i nie czułam rozgrzania.

Moim ukochanym i najlepszym masażerem jest podróbka szczotki TT. Lubie ja jako szczotkę, kiedy chcę mieć proste włosy, ale najczęściej jako masażer przy stosowaniu wcierki.

Zrobiłam badania krwi. Hemoglobina i żelazo w normie. 4 inne wyniki miałam zaburzone, ale w niewielkim stopniu.

A co poza wcierką?
  • Nadal liczę włosy i obserwuje zmiany - wcale to nie jest takie męczące :)
  • Mniej przejmuję się pracą, ale włosami nie :P
  • Upinam luźniej, a częściej włosy.
  • Zrobiłam badania, wyniki w normie.
  • Relaksuję się częściej, ale nie jest to idealna ilość :P chyba nigdy nie będzie :P
  • Poprawić dietę
  • Przeczekać jesienne wypadanie - z tym to chyba do samego grudnia będę musiała się męczyć.
  • Wcieram dalej domową wcierkę - już nie śmierdziela
  • Masaż głowy to już obowiązkowy punkt dnia 
  • Wymieniłam żarówkę

Objętość kucyka wynosiła ok 7cm i nadal jest tyle.
Długość pasemka kontrolnego wynosi teraz około 26cm.
Wcześniejszej długości nie podam bo nie jestem w stanie tego określić.

Zdjęcia porównawczego nie ma (miało być ale dałam aparat bratu na 1 dzień i sformatował kartę pamięci...no dlaczego??) W sumie nie można zobaczyć jeszcze dużej różnicy, ponieważ nie myję włosów w takich samych odstępach. Poza tym wynik jest inny kiedy tylko myje i spłukuję włosy i inny, kiedy dodatkowo czesze włosy. Wierzcie mi na słowo, a w zasadzie w liczby 170-220 do 93 :)
___________________________________________________________________________

Jestem częściowo zadowolona ze swoich efektów. A jak Wasze wypadanie włosów? Walczycie? Jak, czym i z jakim skutkiem? Czy może nie dotyczy Was ten problem?

Pozdrawiam
A.

poniedziałek, 21 października 2013

Hennowe skarby

Hej dziewczęta:)

Dziś wytłumaczenie ankiety, która już zaktualizowałam o przekomiczne zdjęcie. Wierzcie lub nie ale nie miałam innego w lepszym świetle. (zapraszam :))

Na Polu Henny była organizowana przedsprzedaż produktów ze świeżych zbiorów - 10zl za 100g, wiec cena bardzo atrakcyjna, a produkty są świetnej jakości. Straszona podwyżkami cen (z 15zl na 17.50zl)  zakupiłam na zapas. Pani Ula zaproponowała 1kg dowolnych ziół, czyli 10 paczek za 120zl albo 2kg za 200zl. Skrzyknęłam się z fellogen i zakupiłyśmy 2kg :)

W naszej paczce znalazło się: 7x henna, 4x alma, 2x neem, 2x retha, 2x indygo, 2x bhringraj i 1x cassia.


Czekałyśmy około miesiąc, ale zdecydowanie było warto :) 

Teraz już wiem, ze 2paczki bhringraju były zbędne, ale za późno. Zużyję jakoś:)
____________________________________________

Lubicie indyjskie zioła? Używacie? A może któraś z Was chciałaby dopiero zacząć swoja przygodę?

Pozdrawiam
A.

Wygrana :)

Hej :)

Kolejny nie za bardzo włosowy post ale jaki przyjemny :) WYGRAŁAM!!!!!!!!!!!!!!! I Cieszę się jak dziecko. Biorę udział w konkursach, ale zawsze miałam wrażenie, że los woli kogoś innego. A tu nagle @ z informacją o nagrodzie od fightthedull. I wykład od razu stał się ciekawszy. I chyba sama na pamiątkę zainwestuje w wieloboczne kostki :)


Na obrazku widać zestaw podstawowy i takiego się spodziewałam, ale dostałam super gratis: kremowy peeling z ziarenkami winogron, spin pins (moje marzenie, ale nigdzie nie mogłam ich dostać) i bardzo dobrze zabezpieczony pojemniczek - musiałam użyć nożyczek do przecięcia taśmy, a tam szampon na kwiatowym propolisie :) Same wspaniałe kosmetyki. Mydełka w weekend idą na głowę, a szampon przetestuję już dziś :)

Zdjec brak:( akumulatorki padly tak, ze juz aparat nie chce sie wlaczac, ale ida nstepne, wiec z czasem uaktualnie.

Dziękuje Ci Dorotko :*

Pozdrawiam
A.

Jaki kolor będzie dla mnie najlepszy?

Hej,

we wcześniejszych postach przejawiała się chęć wyrównania koloru. Niedługo ten moment może nadejść, więc zaczynam myśleć o kolorze i nie mogę się zdecydować. Poniżej znajduje się ankieta i mam nadzieję, że mi pomożecie. Wybieramy 1 kolor i 1 odcień:)

3 podpowiedzi:
  1. mam jasną karnacje, która się praktycznie nie opala
  2.  i zielono-brązowe oczy. 
  3. Teraz mam spore odrosty i widać jaki jest mój naturalny kolor. 

Wyniki ankiety będę zbierać do końca miesiąca tj. 31.10 do godz. 23:59:59 :)

EDIT: Zdjęcie dla podglądu. Niestety mówię coś i wyszłam dość dziwnie :( Jedyne zdjęcie w dziennym świetle - zauważyłam,że ja już nie mam zdjęć twarzy - mam tylko zdjęcia włosów.





Jestem ciekawa jak Wy mnie widzicie i jak to się ma do moich pomysłów.

___________________________________________________________________________

Dziękuję za chwilę zastanowienia :)

Pozdrawiam
A.

Wymiana z Kasią

Hej,

kolejny zaległy post i to bez polskich znaków bo mój telefon na aplikacji Blogger ich nie obsługuje - ogarnęłam sytuację, jeśli najpierw wrzucę zdjęcia a później tekst to nie mam możliwości edycji tekstu. :( Ale przejdźmy do meritum :) 

Wymieniłam się z moja kochana Kasia kosmetykami:) 

A co dostałam?

Pudełko z wypychaczami i list? Nieee :) Same cudowności:)



1. Olej z pestek dyni lubiany przez Kasie to i przeze mnie
2. Maska wygładzająca LadySpa z olejem arganowym - była na wishliscie, ale nie wiedziałam gdzie ja kupić
3. Maska z efektem laminowania od Love2Mix Organic - tu podobno gorzej ale chciałam ja mieć:)
4. Odzywka Farmona z żeń-szeniem - lubimy żeń-szeń
5. Balsam z olejem arganowym i granatem od green Pharmacy
6. Joanna odzywka jajeczna - oby lepsza niż balsam
EDIT (27.10.13): 7. BingoSpa, Kuracja arganowa :) zapodziała mi się ale już ją odnalazłam :)

Same skarby:) dziękuję Kochana:*

A co ode mnie?

1. i 2. Powiększone wrześniowe denko (zapomniałam, ale uaktualnię) o olejek do włosów Alverde (mieszanka oleju słonecznikowego, ze słodkich migdałów, arganowego i czegoś jeszcze czego nie pamiętam o pięknym cytrusowym zapachu) i maska Alverde aloes i hibiskus - głównie glicerynowa, co nie odpowiada moim wysokoporowatym włosom, ale włosy Kasi są już zdrowsze i polubiły ewentualna glicerynę w maskach albo przynajmniej nie protestują wielkim puchem.
3. odsypałam l'cysteine
4. i dałam tez oryginalny WAX - sama bym nie zużyła, a i tak zostało mi jeszcze do miesięcznych testów na skalp, zobaczymy co zdziała ten podrażniacz.
5. i 6. Spełniłam tez marzenie Kasi o odzywkach Yves Rocher - jedwabista i regenerująca.
7. Sleek Stapiz tez się znalazł - sama pol litra nie zużyje.

_________________________________________

No to na tyle:) same sprawdzone kosmetyki - nie ma mowy o bublu :) w końcu Kasia to moja włosowa siostra :)

Pozdrawiam
A.

piątek, 18 października 2013

Wymiana z Kinqa94

Cześć :)

Dziś post z serii "tak zaległe, że aż wstyd". Miesiąc temu wymieniłam się z pięknowłosą Kingą włosowymi cudeńkami :) To była moja pierwsza wymiana więc nie wiedziałam co się daje, ile i w czym. Padło na pojemniki na mocz - kolejny wielozadaniowy produkt :) w ilościach różnych spakowanych do pudełka po butach. O tym co ja wysłałam możecie przeczytać TU (Kinga ma mniejszy ogon niż ja), a w skrócie oddałam odlewki: zielonego Biovaxa - do włosów słabych ze skłonnością do wypadania, odżywkę Alverde aloes i hibiskus, 2 odżywki Yves Rocher (jedwabistą i odbudowującą).  Przepraszam, ale mój telefon ma dzwonić, a nie robić zdjęcia, akumulatorki będą po weekendzie.
Całość prezentowała się o tak:



A co dostałam? Same pyszności :)
  • BingoSpa, spirulina i keratyna - lubię keratyne:)
  • Woda różana - nigdy nie miałam hydrolatu, więc nie mogłam się oprzeć, pachnie bardzo słodko
  • Joanna, Rzepa kuracja wzmacniająca - moja pierwsza wcierka, mam do niej sentyment spisała się świetnie :)
  • GAL, 3 rybki keratynowe.


Wymiany są świetną okazją do przetestowania i 'posmakowania' nowych produktów :)

_________________________________________________________________________________

Lubicie się wymieniać? W czym przesyłacie odlewki i jak dużo przesyłacie? Macie swoich ulubieńców w tych produktach?

Pozdrawiam
A.

czwartek, 17 października 2013

Plany na październik

Cześć :)

Już  połowa października za nami,  a ja jeszcze nie opowiedziałam Wam o swoich planach. W tym miesiącu nie jest za wiele.

1. Zdenkowac cokolwiek (o dużych ilościach nie ma mowy)
2. Wcierać wcierać wcierać i ograniczyć wypadanie
3. Zastanowić się nad najlepszym obcięciem dla moich falo-loków
4. Zastanowić się nad zmiana koloru - w końcu :)
5. Pomyśleć o pierwszym rozdaniu :)
6. Tworzyć płukanki - lubię:)
7. Zorganizować sobie życie - jestem na etapie testowania i układania planu zajęć i planu pracy najlepiej do swoich możliwości
8. Opracować plan pielęgnacji na jesień, bo dotychczasowa pielęgnacja zupełnie się nie sprawdza - to moja pierwsza 'świadoma' jesień
9. Okiełznać loki.
10. Czas chyba na zdjęcie do mojego blogowego profilu.
11. Używać bloggera na komórce!!/brać laptopa na uczelnie - przy 14godzinach okienek coś Wam naskrobie.

No to tyle :) wlosowo-blgowo-życiowo,  czyli jak zwykle
____________________________________________
A jak wasze plany na pazdziernik, na jesien? Lubicie planowac? Bo ja bardzo, nawet jesli nie zawsze mi to wychodzi to lubie a nawet musze miec plan. Kalendarz i opisywanie wszystkiego co mam zrobic albo jakies kartki na tablicy korkowej to podstawa.

Pozdrawiam
A.

piątek, 11 października 2013

Dotknął mnie anioł

a nawet dotyka regularnie :) Jak już wiecie zamierzam intensywniej zajmować się swoją twarzą. Ostatnio zauważyłam, że już czas najwyższy, bo problemów z wiekiem nie ubywa - problematyczna strefa T z zaskórnikami, suche okolice nosa, normalne policzki z predyspozycjami do naczynek. Jak widzicie jest z czym pracować.

Od zawsze uważam, że, aby coś się przyjęło, zadziałało lepiej potrzebne jest oczyszczenie (mam tu na myśli nie tylko ciało, skórę włosy, ale i atmosferę). Tak więc walkę o piękną skórę zaczęłam od oczyszczania. Oczyszczanie nie byle jakie, bo osławionym czarnym mydłem. Kobiety w krajach arabskich nazywają ten produkt "dotykiem anioła". Nawet pytałam kolegę, który wrócił z Egiptu, czy faktycznie używają i mówił, że tak.

Ale teraz od początku. Pewnego dnia robiąc research po bydgoskich sklepach z włosowymi produktami natrafiłam na ulicy Śniadeckich sklep. Mały, niepozorny, ale tu sprawdziła się maksyma, że liczy się  wnętrze. W środku zobaczyłam mnóstwo olejków, hydrolatów, delikatnych szamponów - same ochy i achy. Moje oczy chciały to wszystko ogarnąć i pochłonąć - takie cuda pod nosem. Zaczęłam oglądać te cuda w łapkach, zerkając na składy, czy aby na pewno delikatne. Właściciele sklepu wdali się ze mną w rozmowę, opowiedzieli mi o sklepie i produktach. Byłam zaskoczona ich wielką wiedzą na te tematy. Pani z pamięci mówiła mi proporcje kwasów w olejach, doradzając mi odpowiednie produkty do twarzy. Co najlepsze - wiedzieli o olejowaniu włosów. Tym zdobyli moje serce. Jednak nie żyjemy w takim Ciemnogrodzie. Byłam zachwycona. Godzina spędzona w sklepie na omawianiu kosmetyków i składów minęła jak 5 minut. Wyszłam stamtąd z produktem o jakim marzyłam od jakiegoś czasu - czarne mydło.

O działaniu czarnego mydła mogłyście już przeczytać w wielu miejscach. Mi osobiście zależało na detoksie skóry, złuszczeniu naskórka, braku wysuszenia i działaniu antytrądzikowemu (ale sobie wymyśliłam). Ze względu na ostatni warunek doradzono mi Czarne mydło z dodatkiem olejku eukaliptusowego o właśnie takim działaniu.

Skład:
Sodium Olivate, Aqua, Glycerin, Eucalyptus Globulus Oil, Potassium Hydroxide.

Przepięknie krótki, prawda?

Opakowanie:
Wygodny plastikowy słoiczek z nakrętką. Widać doskonale ubytek. Łatwo się wydobywa. Estetyczny i prosty - jak skład :)








Konsystencja i zapach:
Początkowo miało konsystencje gęstego brunatnego (jednak nie czarnego) smaru (jaśniejsze niż czarne mydło bez dodatków), jednak ja maczałam w nim mokre palce i po prostu się rozwodniło. Nie wiedziałam jak je stosować, później poczytałam o wyciąganiu szpatułką. Mimo to działanie jest takie same. Pachnie eukaliptusowo, niwelując charakterystyczny zapach. Po 2 użyciach zupełnie mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - relaksuje.

Aplikacja i działanie:

Twarz: Początkowo nakładałam czarne mydło na wilgotną skórę, które wcześniej rozcierałam w dłoniach z odrobiną wody do powstania emulsji. Cienka warstwa pokrywała moją skórę jak maseczka przez około 10 minut (1-3 razy w tyg) - w połączeniu z ciepłą wodą w wannie czułam się jak w SPA.
Gdy czarne mydło się rozwodniło nie rozcierałam go tylko nakładałam na twarz prosto ze słoiczka i również trzymałam około 10 minut. Po tym czasie delikatnie masowałam skórę przez około minutę do powstania pianki i spłukiwałam. UWAGA! Produkt niemiłosiernie piecze jeśli dostanie się do oka. Trzeba naprawdę ostrożnie spłukiwać. A jakie efekty? Moja twarz stała się bardzo gładka. Była tak czysta, że aż skrzypiała. Pory się zwęziły i oczyściły (w końcu czarne paskudztwa ograniczone), skóra przeżyła detoks - po pierwszych 2 użyciach wysypało mnie na czole, ale nie przejęłam się tym. Skóra stała się uspokojona. Kiedy używałam za często koniecznością było nałożenie kremu/oleju ze względu na ściągnięcie, ale przy użyciu  raz w tygodniu nie ma takiego problemu. Raz schodziła mi skóra, ale to ze względu na złuszczanie naskórka a nie przesuszenie.

Włosy: Myłam włosy metodą buteleczkową - przelałam emulsję do buteleczki, dopełniłam wodą, wstrząsnęłam i polewałam włosy. Został niestety osad, typowy przy mydłach, którego ja osobiście nie lubię. Włosy czyste, ale matowe.

Ciało: Słysząc o działaniu antycellulitowym i ujędrniającym nie mogłam sobie odmówić wypróbowania tego cuda na całe ciało. Wysmarowałam się tym i zaczęłam intensywnie masować rękawicą peelingującą - nie Kessą. Spłukałam i po myciu wmasowałam olej kokosowy w skórę.  Nie mogłam przestać się dotykać (jak to brzmi), nogi głaskałam jak kota. Próbowałam peelingu bez czarnego mydła i w wersji bez wmasowania oleju i efekty były zdecydowanie gorsze. To połączenie (czarne mydło, rękawica i olej) to najlepszy peeling świata :)

Stopy: Pięty to mój problem, a w zasadzie to był mój problem :) Wmasowałam w wymoczone pięty czarne mydło i zostawiłam na 5 minut. Pumeks poszedł w ruch a warstwy naskórka schodziły same. Po ścinaniu skórek nożykiem do pięt czarne mydło pomogło mi wyrównać skórę na piętach już po 1 użyciu (pierwszy raz ścinałam, wiec moje pięty wyglądały strasznie)

Cena,wydajność i dostępność:
29zł/100g - cena jak najbardziej adekwatna, gdyż mydło jest niesamowicie wydajne. Mam je od sierpnia i zużyłam połowę opakowania - najwięcej poszło na włosy - na ciało ubytek był prawie niezauważalny. Produkt dostępny w Bydgoszczy, jak i przez internet.

Podsumowanie:

+ działanie, spełnia wszystkie kryteria (oczyszczenie, detoks, złuszczenie, brak wysuszenia, działanie antytrądzikowe)
+ prosty skład
+ kosmetyk wielofunkcyjny
+ cena atekwatna do jakości
+ produkt jest dostępny
+ zapach łagodniejszy niż zapach tradycyjnego czarnego mydła
+ estetyczne opakowanie podkreśla jego prostotę
+ łatwo się wydobywa

- zostawia włosy matowe

Wpadłam po uszy, zakochałam się w tym produkcie! Zwlekałam z tą recenzją dobry miesiąc próbując doszukać się wad. Na szczęście bezskutecznie. :)

Edit: Dodałam troszkę do podsumowania miesiąca (ta skleroza), więc zapraszam do doczytania :)
________________________________________________________________________

A jak Wasze doświadczenia z czarnym mydłem? Kochacie czy może nie możecie używać, ze względu na zapach?

Pozdrawiam
A.

wtorek, 8 października 2013

Bad hair period...

Hej,

mam wrażenie, że ostatnio ktoś podmienił moje włosy. Od momentu ich wypadania nie skupiałam się na ich odpowiedniej pielęgnacji, tylko na masowaniu i wcieraniu. Czy można zapomnieć co lubią własne włosy? Sądziłam, że nie. Robiłam wszystko jak zwykle. Skończyło się to niestety marnie.  Czasem mamy bad hair day, ale ja mam bad hair period. Pisałam niedawno, że moje włosy zostały przenawilżone, a konkretniej przealoesowane. Efekt to niemiłosierny puch i wyprost włosów. Co za dużo to nie zdrowo. Po prostu przekombinowałam. Sądziłam, że było im mało, a im było już za dużo wszystkiego.

Stosowałam różne kombinacje, ale w 3 myciach pod rząd występował aloes w mniejszych lub większych ilościach. Na nic się zdało oczyszczanie - odżywka za słaba, czarne mydło pozostawiło brzydki, tępy osad. Nie mogłam wydobyć skrętu. Wszystko padało, pojawiały się strąki, no paskudne złośliwe kłaki. W ostatnim myciu postawiłam na oczyszczenie i przy okazji chelatowanie włosów (trochę sceptycznie, jak to ja, ale chciałam w końcu oczyścić włosy i pielęgnować je 'na nowo'). Wybrałam już osławiony szampon aloesowy firmy Equilibra.

Naolejowałam włosy na około godzinę o czym  dwukrotnie umyłam włosy. Za drugim razem piana była już tak gęsta, że nie wiedziałam co zrobić. Spłukałam włosy, odsączyłam, nałożyłam czubatą łyżeczką maski Alterra Granat i Aloes z 10 kroplami oleju z pestek winogron, 10 kroplami keratyny, 2 kroplami aloesu zatężonego 10x i po 1 kropli d-panthenolu  kwasu hialuronowego. Po mocnym oczyszczaniu moje włosy lubią (a przynajmniej lubiły) porządne dokarmianie, ale postanowiłam ostrożnie podejść, żeby nie przekarmić. końce były troszkę za tępe, więc dołożyłam odrobinę maski z olejem Pod czepkiem było mi cieplej niż zwykle (czyżby moc chelatowania oczyściła mój skalp?)  Po 30min spłukałam i miałam bardzo gładkie włosy. Delikatne. Nie były mocno dociążone, ale już lepiej się harmonijkowały. Odsączyłam i zabezpieczyłam końcówki. Nałożyłam sporą ilość żelu - zwykle jest to czubata łyżeczka a dziś była spora łyżka - chciałam mieć sucharki na noc, żeby przetrwały do rana. Włosy od tych 3 myć  układały się najlepiej - nie był to skręt idealny, ale lepszy niż to coś, co miałam wcześniej. W końcu widać jakieś loki, a nie trudną do zdefiniowana szopę. Nie są to loki jak w podsumowaniu lipca czy sierpnia, ale w końcu wracam na właściwy trop.

Ta czy inaczej znowu poszłam w koku do szkoły, bo nie chciałam nikogo straszyć.

Tęsknie za moimi lokami i mam już dość tej jesieni, wypadania. Jak się wali, to się wali wszystko - pada skręt i wypadają włosy. Muszę wymyślić nową metodę stylizacji i dokarmiania, bo włosiskom ewidentnie się znudziło.

Oto dowody - teoretycznie najlepsze zestawienie dla moich włosów, a praktycznie wyszło jak możecie zobaczyć


____________________________________________________________________________________

Miałyście kiedyś podobny problem? Czuję się, jakbym dopiero zaczynała włosomaniactwo. Jesienne wypadanie powinno się niedługo skończyć i wszystko może wróci do normy.'

Pozdrawiam
A.

niedziela, 6 października 2013

Podsumowanie miesiąca: wrzesień 2013

Hej :)

Podsumowanie miesiąca  bez poślizgu to nie podsumowanie ;) Jutro będzie ostatni dzień pracy, kiedy grafik nie jest do mnie dopasowany, czyli od jutra będę już regularnym blogerem ;) I chyba znowu będę siedzieć do 2 w nocy i czytać co świetnego napisałyście (normalnie mam wyrzuty sumienia, że mam takie zaległości w w waszych postach). Z kubkiem gorącej herbaty przy zapachowych świeczkach nie ma nic przyjemniejszego :)

Do rzeczy Kochani:

skala: świetne, zdecydowanie kupię ponownie, dobre, ale nie wiem czy kupię ponownie, bubel, nie kupię 

Oleje:
  • olej z pestek winogron - sprawdzony, na razie idealny, nie rozczarował ani razu.

Emulgator (to nowość w mojej pielęgnacji, gdyż zwykle zmywałam olej po prostu 2 razy, jednak tak jest zdecydowanie łatwiej i można pozbyć się nielubianej odżywki):
  • Isana, odżywka z ekstraktem z bawełny, nawilżająca do włosów suchych i zniszczonych - w tym przypadku sprawdza się idealnie, lepiej niż jako odżywka po myciu.
  • Bingo Spa, masło shea i 5 alg - maska średnia, ale emulgator świetny 
Myjadła:
  • Forte Sweden, odżywka Mrs. Potters's do włosów farbowanych z ginko biloba i jedwabnymi proteinami - myje, wolę aloesową wersję, chociaż wiem, że z aloesem nie wolno przesadzić ;)
  • Rossmann, Facelle Intim, Waschlotion Fresh (Płyn do higieny intymnej) - miało być delikatnie, ale to jest mały rypacz. Na pewno nie do codziennego oczyszczania.
  • Joanna, Z Apteczki Babuni, Balsam nawilżająco - regenerujący - tej pani już podziękujemy :P
  • szampon, Malwa, Gloria z czarną rzepą - prosty skład, włosy skrzypią z zachwytu :)
  • Avebio, Savon Noir - moja nowa, ale niewłosowa miłość.
Odżywka:
  • Isana, Seidenglanz połysk jedwabiu  - ekspresowy wygładzacz nieposkromionych baby hairów :)
Maski:
  • Alterra, granat i aloes, maska - uwielbiam - ona zawsze się sprawdzi :) Jeśli chcę dobrze wyglądać, bez eksperymentów, to zawsze wybiorę tą maskę:) zdjęcia z podsumowania lipca są właśnie po niej
  • L'biotica Biovax Naturalne Oleje - używana zdecydowanie najczęściej, została mi do przetestowania tylko w jednej konfiguracji, więc niedługo będzie recenzja :)
  • Richards & Appleby, Pilomax,  Natural Classics, Henna Treatment Wax - jest tak średnia, że przysłowiowe 3 to ocena nawet zawyżona. Skład straszny - ma w sobie tyle konserwantów, że kupiona na 1. roku studiów (teraz jestem na 3.) ma datę ważności do czerwca 2016. Włosy gładkie, owszem, ale znam lepsze i tańsze maseczki 
  • Bingo Spa, masło shea i 5 alg - gdyby nie emulgowanie oleju męczyłabym się z nią strasznie długo. Średnia i nie kupię więcej.
Półprodukty:
  • olej winogronowy - do dociążenia
  • aloes zatężony 10x - aloesowe fale i nawilżenie <3
  • keratyna hydrolizowana - proteinki proteinki <3
  • D-panthenol  75% w roztworze wodnym - humektant dodawany w zasadzie nie wiem czemu.
  • kwas hialuronowy - dokładnie jw.
  • sok z granatu - zachciało mi się eksperymentów z zakwaszającą maską
  • bhringraj - miał przyciemniać (nie wyszło), ale ładnie pogrubia włosy.
Płukanki:
Zabezpieczenie końcówek:
  • L'biotica Biovax, serum wzmacniające z witaminą A+E - na razie najlepsze.
  • L'biotica Biovax, eliksir z serii Naturalne Oleje - nie te oleje, ślicznie pachnie i czuć poślizg silikonów.
Wcierki:
  • domowa wcierka - śmierdziel, ale działa, a to najważniejsze, niedługo recenzja
Mgiełka:
  • aloesowo-malinowa (rozcieńczona płukanka) - używana pod olej, zmiękcza i nawilża włosy.
Stylizator:
  • Isana, żel męski, pomarańczowy - jedyny i niepowtarzalny, najlepszy:)
 Suszenie:
  • odsączanie bawełnianą koszulką - zawsze
  • schły samodzielnie - czasem
  • suszarka z dyfuzorem/kondensatorem - najczęściej
 Wypadanie:
  • OGRANICZONE :) nie wyeliminowane, ale jest lepiej
Dodatkowo:
  • 2x peeling skóry głowy (cukrowo-kawoay)
  • 2x  mocne oczyszczanie
  • 1 delikatne oczyszczanie
Pasemko kontrolne 27cm.

W tym miesiącu wyróżnienie należy się wspaniałej płukance z liści orzecha - pewniak na wydobycie skrętu.
Włosowa malina wędruje za to do...zestawu sprawdzonego, na tym najbardziej się rozczarowałam. Kolejne buble to maseczka WAX i BingoSpa. 

A jak się prezentowały włosy? Ze względu na codzienną wcierkę i masaż loki ucierpiały. Stwierdziłam, że ważniejsze jest to, żebym z czego miała je później robić, więc nie stylizowałam po każdym myciu. Poza tym moje włosy ciągle ewoluują i zaskakują mnie tym jak formę przybiorą - raz loki, raz rulony. Na części zdjęć włosy będą jakby mokre/tłuste, a ja je po prostu przenawilżyłam. Część zdjęć robiona po odgnieceniu, inne na drugi dzień. I znowu w piżamie :D









Plany miałam wielkie, a jak wyszło w rzeczywistości?
  1. Zużyję więcej kosmetyków  -   jestem zadowolona nawet :)
  2. Będę dalej płukać różnymi płukankami - kocham płukankę z liści orzecha i ona zmotywowała mnie do innych :)
  3. Sumienniej zabezpieczę końcówki - co mycie zabezpieczone olejem albo silikonem
  4. Ograniczę wypadanie - ograniczone i z tego cieszę się najbardziej :)
  5. Będę używać maceratów - macerują się dalej :P
  6. Olejowanie skóry głowy to może jednak nie będzie tragedią - nie testowałam, bo się bałam.
  7. Będę bardziej regularna we wszystkim - jak widzicie nie wyszło :(
  8. SPA day i KWC day obowiązkowo - niestety, nie wszystko wyszło tak jak miało wyjść :( nie takich efektów oczekiwałam :(
  9. Pomaceruje więcej - nope
  10. Stopniowo płukankami postaram się wyrównać kolor włosów - tu pasuję, wolę poczekać do końca miesiąca i mama mi zahennuje
  11. Oczyszczanie SLESem przynajmniej raz - oczyszczone 2 razy
  12. Oczyszczanie łagodniejszym myjadłem przynajmniej raz - oczyściłam
  13. Nad peelingiem skóry głosy się zastanowię - były 2 - tam zawsze wypadnie więcej włosów.
 ___________________________________________________________________________________

A jak minął wasz miesiąc? Walczycie z jesiennym wypadaniem?

Pozdrawiam
A.



 

środa, 2 października 2013

Denko wrześniowe 2013

Cześć :)

Wszyscy mają denko, mam i ja ;) do mojej idolki jeszcze mi daleko, ale każdy kiedyś zaczynał prawda? Ostatnio pogrupowałam sobie kosmetyki i wyszło mi, że wcale nie mam tak dużo jak mi się wydawało. Szkoda, że w większości to buble i nie wiem jak ja je zużyje - droga przez mękę przede mną.

Klasycznie już, skromnie w tym miesiącu, lecz idę do przodu. Szczególna uwagę należny zwrócić na kosz wiklinowy, w którym babcia trzymała w piwnicy jakieś dziwne rzeczy. Rzeczy poszły gdzieś w kąt, a ja z oczami jak 5zł stwierdziłam "To mój kosz na denko!!" Należy mu się porządne czyszczenie, ale musiałam się nim pochwalić.

W denku widzimy:




1.  Pollena-Malwa, Szampon do włosów normalnych i ze skłonnością do przetłuszczania się oraz łupieżu "Czarna rzepa" - szampon doskonały w swej prostocie. Idealny do oczyszczania, bez zbędnego bagażu w sobie.Tani, bo kosztuje ok 4zł i łatwo dostępny.  Jest szansa, że kupię ponownie.

2. Joanna, Z Apteczki Babuni, Balsam nawilżająco - regenerujący - za słaby na odżywkę, ładnie pachnie, za drogi na odżywkę do mycia. Można kupić praktycznie wszędzie. Nie kupię ponownie.

3. Luksja, Care Pro Nourish - mleczko pod prysznic z olejem z pestek dyni. Druga próbka, i przekonałam się, że to bubel. Skład średnio. Substancje oblepiające mają zapewnić nam ten efekt odżywienia. Nie kupię ponownie

4. Dove, Visible Care, Toning Cream Body Wash (Kremowy żel pod prysznic) - polubiłam się z tą próbka. Na drugim miejscu gliceryna w składzie. Skóra faktycznie miękka, delikatna. Dobrze się pieni i ładnie pachnie :) Pozytywnie zaskoczona, więc jest szansa, że kupię ponowie

5. Farouk, Biosilk, Silk Therapy (Naturalny jedwab - odżywka regenerująca bez spłukiwania) - wszystko jest tu. Jest absolutnie beznadziejny i obtłuszcza wannę. Nie kupię i nie wiem co z nim zrobić została jeszcze jedna butelka i już mam o dosyć.

6.  L`Biotica, Biovax A+E, Serum wzmacniające - swego czasu mój ulubieniec, ale mam ochotę wypróbować jedwab Marion i z Farmony. Jest jeszcze jedwab z L'biotici i duże silikonowe butelki z Gliss Kur, L'Oreal i Syoss. Zobaczymy który najlepszy. A może zdecyduje się zabezpieczać olejami? Ten produkt oceniam pozytywnie, więc jest szansa, że kupię ponownie, ale dopiero jak przetestuje inne rzeczy.

7. Płyn do kąpieli firmy krzak -  została tylko jakaś naklejka ze składem. Był o zapachu morskim i nie kupię ponownie.

Coś tam jednak zużyłam. Denko to nie jest moja ulubiona część miesiąca. Wychodzi, że kupiłam i zaczęłam mnóstwo rzeczy i prawie niczego nie zużyłam.

EDIT: Zapomnialam, ze oddalam Kasi maske Alverde aloes i hibiskus i olejek do wlosow Alverde, wiec denko wynosi 9 :)
___________________________________________________________________________

Jak wasze denka w tym miesiącu? Czym zabezpieczacie włosy? Gdzie trzymacie zużyte opakowania?

Pozdrawiam
A. 

Miało wyjść pięknie, a wyszo jak zwykle...

Hej :)

Dziś 1 października, początek roku akademickiego. Nie widziałam się ze znajomymi 3 miesiące, więc na rozpoczęcie chciałam wyglądać ładnie. Głównym atutem miały być oczywiście piękne loki. Użyłam moich sprawdzonych KWC, ale niestety nie wzięłam pod uwagę jednej całkiem istotnej rzeczy. Zobaczcie listę kosmetyków i znajdźcie wspólny mianownik

1. mgiełka malinowo-aloesowa
2. olej z pestek winogron
3. emulgacja oleju odżywką Isaną z bawełnąi aloesem
4. mycie balsamem Mrs. Potter's do włosów farbowanych
5. maska Alterra granat i aloes z 10 kroplami keratyny, 10 kroplami aloesu, 5 kroplami D-panthenolu i 5 kroplami kwasu hialuronowego i sporą ilością bhringraju (bo takich ziołach skręt jest zdefiniowany, o czym mogłyście przeczytać tu) + łyżeczka oleju z pestek winogron
6. płukanka octowo-aloesowa

Aloes, aloes wszędzie. Nie zwróciłam na to całkowicie uwagi. Chciałam zużyć mgiełkę i odżywkę. Alterra z dodatkowym aloesem dawała piękne, nawilżone, miękkie loki. Płukanka to taki nowy wynalazek, bo chcę zużyć sok z aloesu.

Taka dawka aloesu skończyła się przepięknym puchem. A siostra pisała u siebie na blogu 'aloes fajne efekty, ale nie co mycie'. Młodsza siostra oczywiście mądrzejsza i zrobiła sobie takie aloesowe combo. Mimo wszystko doceniam ten eksperyment (tylko szkoda, ze zachciało mi się eksperymentować akurat wczoraj), bo widzę, jak moje włosy się  zmieniają, jak porowatość się zmienia i nie chłoną wszystkiego jak gąbka, bo już nie są aż tak porowate.

Mam owszem 4 rulony, ale przykryte warstwa puchu, więc nikt nie zauważy. Zamiast pięknych loków pójdę w koku :)




Skręt marzeń to to nie jest :P a stylizowałam jak zwykle. Do pewnego momentu miałam nadzieję, że będą niskie fale, ale chciałam dosuszyć włosy suszarką i im więcej suszyłam, tym było gorzej.

P.S. Ostatnio zauważyłam, że robię zdjęcia w piżamie :D
_____________________________________________________________________________

Z aloesu nigdy nie zrezygnuję, ale już nie będę używać w takich ilościach :D A wy lubicie aloes, czy jesteście zwolenniczkami gliceryny?

Pozdrawiam
A.

poniedziałek, 30 września 2013

Glossy władcy włosów

Hej ;)
 
kontynuacja wpisu o bhringraju. Z tego zioła zrobiłam tytułowy gloss.

Podczytałam oczywiście znowu na Polu Henny. Pani Ula zna się na rzeczy :)

Zrobiłam glossy na maskach do włosów. Jak zwykle absolutnie na oko - żeby papka miała odpowiednią konsystencje. Chciałam wyrównać kolor włosów przyciemniając farbowaną partię włosów.

Podejście 1

Na oko zmieszałam 1 cześć bhringraju z 3-4cześciami odzywki Biowax Moc Olei (wtedy ją testowałam, więc używałam do wszystkiego)



Papka ma kolor brudnej zieleni. Na mokre włosy nałożyłam moją miksturę. Okazało się , że zrobiłam za mało i nie pokryłam gęsto. Niby całe włosy, ale czułam, że za mało. Trzymałam tak ok 3 godziny pod czepkiem. Po tym czasie zdjęłam i spłukałam (jak lekko się spłukuje, miła odmiana po ziołach bez odzywki na wodzie). Czułam że włosy są gęstsze i miłe w dotyku (nie były przesuszone). Zaczęłam harmonijkować nad wanną i skręt był bardzo dobry, ze względu na pogrubienie włosa. Po stylizacji i suszeniu uzyskałam bardzo trwały, wysoki skręt ale niestety włosy nie były przyciemnione. Nie ma co pokazywać zdjęć, ładny skręt po ziołach widziałyście, a kolor ten sam.

Podejście 2.

Zwiększyłam ilość produktów, żebym nie czuła, ze jest za mało. Wieczór przed myciem zmieszałam Bhringraj z WAXem (tym od Pilomaxu - ma tak przeciętny, bezolejowy skład, że nie używam go na co dzień, a na tyle prosty, że do glossu się nadał idealnie) i odstawiłam. Otrzymałam taką oto papkę:

 

 
Kolor już bardziej przypominał błotko, ciemniejszy, bardziej brązowy.   Taka ilość mi wystarczyła na pokrycie całych włosów. Trzymałam również ok 3 godzinę pod czepkiem. Zmycie było łatwe. Harmonijkowałam z ciekawości, czy efekt pogrubenia nie był jednorazowy i faktycznie nie był. Miałam wrażenie, że są  ciemniejsze, ale na prawdziwy efekt trzeba było czekać do wyschnięcia. Włosy znowu pięknie się układały, ale tym razem zapragnęłam stylizacji na zimno. Pomysł różyczek pożyczyłam od Eter. Wilgotne włosy zawinęłam w różyczki i poszłam spać. Niestety, wyszło mi to bardziej koślawo niż Eter. Nie umiałam rozplanować tej akcji na głowie więc zrobiłam na oko. Nie był to dobry pomysł, bo nie przemyślałam, jak mam przedziałek i jak włosy się układają.

Tak czi inaczej włosy prezentowały się tak:


No i wg mnie nadal nie przyciemniło włosów.  Efekty glossów jak i hennowania utrwalają się po kilku użyciach. Podobno.  A efekt różyczek wole u Eter :)

___________________________________________________________________________

Po tym eksperymencie dowiedziałam się, że lubię zioła jako dodatek. Nie co mycie. Ale raz lub dwa razy w miesiącu jest ok. Włosy są grubsze, układają się bezproblemowo - w sam raz na wielkie wyjście :) Są tu jeszcze jakieś miłośniczki ziołowego dociążenia?

Pozdrawiam
A.

Czy władca włosów zawładnął włosami? - wstęp

Cześć dziewczyny :) 

Dziś o ostatnim produkie zakupionym przy ostatnim zamówieniu od Pola Henny - bhringraj.

"Bhringraj (Eclipta alba) jest roślinnym środkiem do pielęgnacji i koloryzacji włosów. Zawiera składniki podobne do melatoniny - co powoduje przyciemnienie włosów - oraz do pielęgnacyjnych związków zawartych w hennie. Bhringraj nazywany jest w Indiach władcą włosów- doskonale je pielęgnuje, hamuje (a nawet czasem odwraca)  proces siwienia włosów oraz zapobiega ich utracie. Przy regularnym stosowaniu skuteczny w leczeniu łysienia plackowatego. W połączeniu z neem stymuluje wzrost włosów. Nawilża skórę głowy. Zawiera witaminę C i jest naturalnym filtrem przeciwko szkodliwemu promieniowaniu słonecznemu.  Można używać jako maskę do włosów (po zmieszaniu z wodą), jako składnik mieszanek koloryzacyjnych (dodatkowo przyciemnia kolor), lub do samodzielnego wykonania maceratu na bazie oleju." [źródło]

Wygląda na kolejne cud-zioło :) Hamuje proces siwienia, leczy łysiemie, hamuje wypadanie włosów (coś co mi się szczególnie przyda).  Przetestowałam je w 2 formach i właśnie o tym będą następne posty (może nawet 1 dziś) :)

Skład:
Czyste sproszkowane ziółko o nazwie eclipta alba

Opakowanie:
Podwójne opakowanie - złota paczka, a w niej folia, w której umieszczony jest proszek



Konsystencja i zapach:
Proszek w kolorze brudnej zieleni o charakterystyczny dla tego typu kosmetyków zapachu, liściasty, ziołowy, 'ziemny'.

Cena i wydajność:
15zł/100g i jest bardzo wydajny. Do 5 ekspesymentów zużyłam może połowę.

Działanie:
O tym w następnych postach :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
Paplanina :D

Poza tym delektuję się ostatnim dniem wakacji. Zorganizowałam sobie dzień z moimi ulubionymi kosmetykami i cieszę się błogim lenistwem - no właśnie. Pierwszy KWC day :) Za oknem brzydko, a ja z olejem na włosach,  na blogach. Dziś nie sprzątam tylko ładuję baterie :) Mama powiedziała, że kupiła mi kosmetyki z DM , więc kolejny miły akcent w tym dniu :)

_________________________________________________________________________

Jak spędzacie takie dni? Mnie bardzo przygnębiają, więc staram się poprawiać sobie humor jak tylko mogę. Stosowałyście już władce włosów?

Pozdrawiam
A.

sobota, 28 września 2013

Wypadanie włosów

Hej :)

Dziś post, z którym się zbieram długi czas Długi, to jest od 5 września. Co jakiś czas na Waszych blogach, albo blogach Waszych koleżanek mogłyście przeczytać, że cierpię na wypadanie włosów. Sadziłam, że ten problem mnie nie dotyczy, ponieważ nigdy nie miałam z tym problemów. (Tak jak sądziłam, ze nie mam cery naczynkowej, albo cery, która wymaga czegokolwiek poza myciem - idiotka). Dopiero jako włosomaniaczka zaczynam zauważać problemy mojej skóry i włosów.

Ale od początku. Wszystko zaczęło się jakoś w sierpniu tak myślę. Myłam włosy jak zwykle co 2 dni. Stopniowo niestety zaczęłam zauważać coraz więcej włosów. Nie wiem niestety ile standardowo mi wypada, sądzę, że mieszczę się w normie, ale nigdy  nie liczyłam, bo się nie bałam, albo nie widziałam potrzeby. Najpierw mieściło się to jeszcze w granicach górnej normy. Później zaczęło być coraz gorzej. Kiedy po myciu głowy 5 września zobaczyłam ok 500 włosów w odpływie (około, bo przy 450 miałam już dość liczenia) załamałam się. Wyszło około 170-220 na dzień, przy takiej ilości już 50 włosów nie robiło mi żadnej różnicy. Otrzeźwiałam jednak stosunkowo szybko i tego samego dnia zrobiłam swoją własną, domową wcierkę. Zainspirował mnie nie kto inny tylko Wy Dziewczyny i bardzo wam za to dziękuję :) Na zdjęciu widać kłak gigant. Wtedy wypadały mi babyhair i włosy długie z białą kropką 'cebulką'.



Sokowirówka mi się popsuła więc potrzebne składniki, czyli: mocna kawa, papryczki pepperoni, chrzan (łatwo przyswajalne aminokwasy), czosnek, cebula, resztka Jantaru, woda brzozowa, wcierka bursztynowa na spirytusie, 5 szczypt cynamonu, olejek rozmarynowy, zmiksowałam blenderem. Powstałą papkę przecedziłam przez gazę i zmielone skórki i inne resztki również odcisnęłam w gazie. Do płynu dodałam FEOG. Całość rozlałam do 2 buteleczek - 1 po Joannie Rzepa i 2 po soczku (trzymam w lodówce). Śmierdzi niemiłosiernie :D Dla mnie jest to zapach pieczonego mięsa z ogórkami :D








Mój TŻ jednak wrażliwiec nie chce mnie w nocy przytulać :( Ciągle słyszę "Musisz to dziś nakładać? Ale Kochanie...no proszę Cie."  albo " Śmierdzisz spalonym grillem" lub "Sos BBQ ci pociekł po twarzy" :D W systematyczności siła i ciągle mu to powtarzam, przecież nie chce mieć dziewczyny łysej jak kolano (albo jak ona sam :P) . Nie nakładałam od tego czasu tylko przez 2 dni bo mieliśmy gości (smrodek byłby wyczuwalny dla wszystkich), jednak zdarzały się dni, że nakładałam po 2 razy. Jakoś się to wyrównało. Nie żałuję wcierki na włosy. Zapach z każdym dniem robi się coraz bardziej intensywny. Wcierkę czuć zaraz po nałożeniu i jak się ma nos blisko mojego skalpu. Ja sama ją  czuję też przy myciu włosów. Powoli zaczyna i mnie męczyć ten zapach. Woda przy płukaniu też leci brązowawa przez wcierkę. Nie jest to wcierka, która przedłuży świeżość - przeciwnie. Przy nieumiejętnym nakładaniu włosy mogę mieć drugiego dnia do mycia. Do tego wykonuję masaż palcami, ale zdecydowanie bardziej wolę moją podróbkę szczotki TT :)

Koniec narzekania, teraz pomówmy o działaniu. Początkowo nie było żadnych efektów. Jednak z każdym użyciem powoli się rozkręcało. Przy wczorajszym myciu wypadło mi około 515 włosów (jednak nie myłam włosów przez 4 dni) i daje mi to ok 130 włosów na dzień. Jest progress :) Powolny, ale zawsze :) Przy przejeżdżaniu palcami zostaje mi mniej włosów - był czas, kiedy przejeżdżałam palcami przez 5 minut i ciągle coś znajdywałam. Na szczotce zostaje mniej - używam właśnie do kontrolowania ile mi wypada i żeby liczyć mniej z odpływu, lub po myciu, jeśli wiem, ze to nie wszystko wypadło. Przestały wypadać babyhair, wypadają tylko włosy 'dorosłe'. Pojawiły się też babyhair :) czyli to co wypadło jest, a w zasadzie będzie zastąpione.

Zamierzam zużyć całą butelkę po Rzepie - zostały mi na ok 2 użycia. Zastanawiam się czy skończyć na butelce czy na miesiącu, jak sądzicie?  Później przynajmniej tydzień od niej odpocznę i zobaczę, jak włosy dają radę bez niej. Zdecydowanie muszę wykonać peeling skóry głowy, ale może delikatniejszy niż zwykle, bo mimo odsączania wcierka ma osad i gromadzi się na skalpie.

Teraz przypuszczalne powody mojego łysienia:
  • stres w pracy (niestety, taka już jestem, że się przejmuję aż za bardzo)
  • upięcie w pracy - włosy muszą być związane w kitę, warkocz, kok, cokolwiek. Nie mogą dotykać twarzy, ani kołnierzyka (to teoria, ale muszą być jakoś upięte). Sama się teraz łapię na tym, że czuję, że mam za mocno związane włosy i boli mnie głowa. Wtedy poluźniam trochę upięcie
  • stres spowodowany wypadaniem włosów - no wiem, błędne koło
  • przemęczenie - w końcu urlop, ale co to za wakacje - tylko tydzień
  • kiepskie upięcie do spania - jeśli mam zbyt dobrą gumkę, to ciągnie mi włosy. Mogą spać w ananasie, kok odpada bo włosy brzydko wyglądają. Chociaż w  sumie mogę się przemęczyć aż będzie dobrze.
  • możliwe złe badania krwi - w poniedziałek idę na morfologie i żelazo - polecacie mi coś jeszcze? Tutaj niestety kompletnie leżę i się nie znam. Nie sądzę, że mam problemy  z hormonami tarczycy. Jeśli te badania nic nie wykażą, a problem nie ustanie to wtedy pójdę po skierowanie i zrobię kompleks badań. Jeśli nadal nic się nie wyjaśni idę do dermatologa/trychologa.
  • stosuję antykoncepcje hormonalną i wiem, że czas zmienić tabletki (znowu). Bolą mnie piersi.
  • zła dieta? Chociaż nie sądzę, ale może?
  • jesienne wypadanie
  • suszę włosy chłodnym nawiewem, ale zawsze.
  • ostatnio byłam chora, jedynie ze stanem podgorączkowym
  • EDIT:  coś o czym powiedział i brat. W moim pokoju są świetkówki (żarówki energooszczędne), one też mogą sprzyjać wypadaniu włosów, a w zasadzie zawarta w nich rtęć. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ. Może przesadzam, ale teraz przynajmniej mam jaśniej w pokoju, bo moja stara żarówka była godna pożałowania.
Zdania pomagające mi kiedy widzę kępe kłaków w odpływie:
  • Pamiętaj, że nie myjesz włosów codziennie, więc podziel liczbę przez ilość dni.
  • Pamiętaj,  nie czeszesz włosów, więc wszystko jest w odpływie
  • Jesienne wypadanie to problem każdej kobiety, nie jesteś sama
  • Już niedługo pełen relaks, zacznie się rok akademicki, mniej stresu, mniej upiętych włosów, niech żyją wolne loki!!
Czego potencjalnie złego nie robię lub co robię dobrego? (lub inne kwestie mogące mieć wpływ na wypadanie)
  • nie olejuję skalpu
  • obchodzę się delikatnie z włosami
  • zdaję sobie sprawę, ze dopiero dzięki włosomaniactwu zauważam problemy, a może je nawet hiperbolizuję.
  • nie sądzę, ze mam zaburzenia hormonów
  • nie używam ręczników do wycierania, a bawełnianą koszulkę
  • skóra głowy normie, bez podrażnień, nie używam silnych detergentów ani innych środków drażniących
  • myję włosy w letniej/ciepłej wodzie - odpowiedniej
  • nie farbuję
  • nie odchudzam się
Co mogę zrobić?
  • Nadal liczyć włosy i obserwować zmiany
  • Mniej się przejmować pracą i wypadającymi włosami
  • Inaczej upinać włosy - jeszcze nie  wiem jak
  • Zrobić badania i wyciągnąć odpowiednie wnioski, możne poza ogólnym badaniem krwi i żelaza włączę w dietę magnez, wapń, cynk, wit H, i wit. z grupy B.
  • Relaksować się :)
  • Zmienić tabletki i poprosić o skierowanie na badania krwi, pokazujące poziom hormonów.
  • Poprawić dietę
  • Przeczekać jesienne wypadanie
  • Suplementacja, suplementacja, suplementacja (Falvit, skrzypokrzywa, CP, drożdże, siemię lniane, oleje lub kapsułki olejowe)
  • Wcierki, balsamy, maski - wszelkiego rodzaju, domowe, kupne, na alkoholu, bez alkoholu, oleje
  • Masaż głowy
  • Szampony z kofeiną lub inne stymulująco rozgrzewające (imbir, cynamon)
  • Peelingi kawowe 
  • Może ręcznik z mikrofibry, albo turban?
  • Może wizualizacja? Wierzę, że jeśli coś sobie postanowię i wymyślę, to tak będzie. Autosugestia ma moc.
  • Wymienić żarówkę ;)
Uff, przebrnęłam przez to. Mam nadzieję, że wy tez. Ten post pomógł mi to wszystko ogarnąć, co jest nie tak, jak poprawić, co mogę zrobić. Teraz tylko działać i czekać :) Postaram się ten temat aktualizować minimum raz w miesiącu. I coś jeszcze, nadal nie umiem szacować, a ostatnią odpływową kępkę podzieliłam sobie na grupki po 100 sztuk. 100 włosów to naprawdę mała kępka jak się okazało.

___________________________________________________________________________

Macie problem z wypadaniem? Jak sobie radzicie? Jakieś sprawdzone metody? Mogą być popularne i te nietypowe.  Doradźcie mi czy wcierkę skończyć po butelce czy po miesiącu? Może wiecie więcej na temat badań. Może macie jeszcze jakieś inne spostrzeżenia na  temat mojego wypadania?

Pozdrawiam
A.