piątek, 30 sierpnia 2013

Bydgoskie sklepowe odkrycia

Hej,

dziś wpis głownie dla Bydgoszczanek i mieszkanek okolic. Otóż zawsze narzekałam, że w Bydgoszczy nie ma żadnego fajnego sklepu z olejami, rosyjskimi kosmetykami itp. W środę szłam sobie ulicą Długą i zobaczyłam coś co mnie zaciekawiło - Muzeum Mydła i Historii Brudu :D. Wiedziałam, że muszę tam wejść. W środku mnóstwo mydeł, ręcznie robionych oczywiście. W formie kostek, bloków, babeczek, ciasteczek, z dodatkami, peelingujące - cuda wianki :) Ceny przyzwoite. Co mnie bardzo ucieszyło, to fakt, że znajdziemy tam prawdziwe marsylskie, marokańskie  i czarne mydło oraz Aleppo :) W końcu kupię i w nosie mam to, że nie miałam nic kupować - takie odkrycie trzeba odpowiednio uhonorować :) Jeśli wejdziecie na stronę to zobaczycie ofertę, ale na miejscu jest zdecydowanie więcej. Zabieram tam mojego TŻ :)

Idąc dalej ulicą Długa weszłam w Batorego - a tam kolejny sklep Manufaktura Kosmetyków Naturalnych :) O nim już wiedziałam wcześniej i nawet byłam w środku. Szeroki wybór olejków - najróżniejszych - do tego glinki, mydła, bio szampony, odżywki - warto się przejść jeśli ktoś pragnie np oleju z pestek arbuza :) ceny bardzo zróżnicowane, ale plus taki, że odpadną mi koszty przesyłki.


Szukając informacji w internecie znalazłam, że sklep stacjonarny jest na ulicy Śniadeckich i tam z pewnością się wybiorę  (pewnie jest większy :D). Napisałam @ o dostępność produktu i odpisali mi, ze JEDYNY ich sklep jest właśnie na ulicy Śniadeckich. Od początku bieżącego roku nie współpracują z punktem sprzedaży o na Batorego - czyli mamy dodatkowy sklep :).

I na końcu Stara Mydlarnia z pięknymi świecami i jak nazwa wskazuje mydłami :). Lubie tam wchodzić i oglądać. Znajdziemy też tam olejki (jojoba, argan itp), serum np. z wit. C, płyny do kąpieli, sole, kule i olejki eteryczne. Sklep znajduje się na ulicy Batorego 1 i Dworcowej 3.

Jeszcze jeden sklep zielarski (w Bydgoszczy mamy ich hmm...może z 5, a przynajmniej o istnieniu tylu wiem), ale ten już kilkukrotnie odwiedziłam. Zdrowe Życie - sklep zielarsko-medyczny znajduje się na ulicy Polanka 38. W swojej ofercie ma Biovaxy - te ma le i te większe opakowania, zioła (kozieradka i tam na mnie nie patrzą jak na wariatkę ,gdy o to proszę;) ), oleje (migdałowy, makowy, konopny, z pestek moreli, kokosowy etc.). Ceny znośne, ponieważ nie będę płacić za dostawę i mam od ręki.

____________________________________________________________________________________

Czy macie swoje ulubione sklepy na miejscu czy zamawiacie przez internet? Są tu jakieś Bydgoszczanki, albo dziewczyny z okolicy?  

Pozdrawiam
A.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Jak zużyć kosmetyczny bubel: Biosilk

Hej,

o tym jak zużyć nielubianą maskę czy odżywkę jest mnóstwo postów: do golenia nóg, jako pierwsze O,  do mycia włosów, jako balsam po myciu, czy jako awaryjny zmiękczacz do tkanin (rozcieńczony płyn do płukania). Szampon świetnie nadaje się do mycia pędzli, podłogi lub naczyń.

A co z jedwabiem, albo 'jedwabiem'. Biosilk byłby świetny gdyby nie alkohol w składzie, który zamiast chronić włosy wysusza je i naraża na uszkodzenia. Na początku włosomaniactwa kupiłam ze 3 w Rossmannie "bo była promocja, a włosy trzeba zabezpieczać". Dopiero pozniej doczytałam, że ten 'jedwab' to zło wcielone i bardziej szkodzi niż pomaga. I tak sobie 2 buteleczki stały do dzisiejszej kąpieli.


  • pól buteleczki (no może mniej) wlałam do ciepłej wody - Biosilk całkiem ładnie pachnie, więc było to miłe urozmaicenie
  • dodatkowo po wyjściu z wanny czułam poślizg na mojej skórze, jak po oliwce czy balsamie.
  • dodałam trochę do miski z wodą, żeby wymoczyć stopy - też ten poślizg :)
  • wtarłam odrobinę w pięty - ślizgały się po całej misce, a po wyjęciu były pokryte delikatnym filmem.
No i właśnie w ten sposób zużyje cały zapas Biosilku :)

___________________________________________________________________________________

Macie jakieś sprawdzone patenty na kosmetyczne buble inne niż te, które wszyscy znamy? A może właśnie na Biosilk?

Pozdrawiam
A.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Aloes i oleje, czyli coś, co tygrysy lubią najbardziej. A i u Kascysko na bogato - 2 konkursy

Hej hej,

Moje włosiska kochają aloes w każdej postaci. Dociążone emolientowo też lubią być, zauważyłam, że jest im lepiej, kiedy jest im ciężko. Nie mogłam nie wziąć udziału w konkursie u Blondregeneracji. Zdążyłam rzutem na taśmę, bo konkurs jest do północy. :)

Życzę wszystkim szczęścia w konkursie, a tym co nie wiedzą niech się jeszcze zgłoszą - macie niecałe 2 godziny.

Kolejną kochaną blogerką, która uwielbia wydawać pieniądze na swoje obserwatorki (<3) jest Kascysko.  ta firma zawsze mnie interesowała, ale bariera cenowa była nie do przeskoczenia jak na studencką kieszeń. A tu taka surprise :) Wybrałam zestaw nr 1 ze względu na krem do rąk, którego cudowny zapach już czuje na sobie :)


Pozdrawiam
A.



sobota, 24 sierpnia 2013

Yves Rocher, czyli małe zakupy

Cześć dziewczyny,

dziś szybciutko o moich włosowych nabytkach z tytułowego sklepu - Yves Rocher. Jak pewnie cześć z Was już wie ostatnio była niezła promocja (-50% od zakupów za 149zł). Stwierdziłam, że jestem wydać w stanie 75 zł na kosmetyki, szczególnie, że zawsze coś mnie interesowało, ale bez promocji nie kupię. I już sobie 'zapakowałam' koszyk, po czym patrze, że promocja obejmuje tylko nieprzecenione produkty, a mnie w 70% interesowały właśnie te przecenione. Z małym żalem wyłączyłam stronę. Przypomniało mi się jednak, że w galerii, w której pracuję jest sklep stacjonarny i następnego dnia wybrałam się na zakupy. Oto co dostałam:




2 odżywki (jedna z olejkiem jojoba - odbudowująca, a druga z owsem - jedwabista), a przy założeniu karty stałego klienta zestaw próbek, rabatów i torbę eco (wydają 1 raz taką torbę na zakupy i później nie wydają foliowych reklamówek). Szkoda, że maski nie miały składu na opakowaniu, bo nie miałam czasu szukać w internecie na telefonie. Jestem ciekawa jak się spiszą. Olejków podobno nie jest za wiele ze względu na to, że są po Behentrimonium Chloride, a jego maksymalne dopuszczalne stężenie to 0,1%. Może placebo zadziała, a może faktycznie odżywki. Nie mam wielkich oczekiwań (nie lubię odżywek, a te będę traktować jak maski), ale za 9,90 zł sztuka (w przecenie) grzechem byłoby nie kupić :D

Zastanawiałam się też nad olejkiem i płukanką, ale to może innym razem. Lubię swoją płukankę octową, a cena malinowej do jej pojemności mnie przeraża. Podobnie z olejkiem - może i skuteczny ale na początku mamy słonecznikowy, którego jeszcze nie testowałam solo (wolę wydać 7zł na litr oleju niż w ciemno 27zł za tak małą pojemność). Nie wiem kiedy będzie recenzja. Obecnie testuje Biovaxa z olejami w różnych konfiguracjach :)

_____________________________________________________________________________________

A czy wy miałyście produkty z Yves Rocher? Polecacie coś? A może testowałyście już te odżywki?

Pozdrawiam
A.

piątek, 23 sierpnia 2013

Co robię kiedy powinnam pisać posty, a mnie nie ma?

Cześć,

dziś krótko o tym co chciałabym robić częściej i dlaczego nie mogę :( Nie sądziłam, że blogowanie tak mnie wciągnie. Najpierw zaczęło się od czytania bloga, później komentowanie i szukanie kolejnych blogowych perełek i spędzanie upojnych (jak dla mnie) godzin przed laptopem z mina <wow ta to ma pomysły>. W końcu założenie własnego bloga - dla mnie odskocznia od rzeczywistości, bo idę do świata, w którym nikt mi nie mówi, że to co robię jest nienormalne (olejejowanie, 5000masek, itd.) Uwielbiam czytać wasze Wpisy, chętnie je komentuje. Sama lubię pisać, chociaż jestem jeszcze takim włosowym świeżakiem, że czasem mi wstyd, że tylu rzeczy nie znam (zawsze miałam trochę za duże, nierealne ambicje). Od was uczę się wielu nowych rzeczy i bardzo Wam dziękuję ;) Cieszę się z każdego komentarza (dowód, że ktoś te wypociny czyta:) ).

Ale do rzeczy. Chciałabym pisać zdecydowanie więcej, ale nie mogę, ponieważ...

  • pracuję w branży gastronomicznej (w bardzo popularnej sieci fast-food). Miłe jest to, że lubię swoją pracę, ale niestety praca w różnych godzinach (czasem na rano, a czasem na 16, a czasem na jeszcze inną i jeszcze dojazdy) nie pozwala mi się skoncentrować na pisaniu i zrobieniu czegokolwiek innego poza jedzeniem i spaniem. Podziwiam ludzi pracujących na 3 zmiany. W roku szkolnym to się zmieni. Wyliczyłam sobie, że nie będę potrzebować aż tylu godzin, żeby zarobić sobie na te wszystkie szampony i maseczki :), więc w czasie, kiedy powinnam być bardziej zajęta postów powinno być więcej :)
  • po pracy zdarza mi się odpoczywać :) Sama najchętniej robiłabym to z olejem na włosach przeglądając Wasze blogi lub samemu coś skrobiąc, ale mój TŻ też się upomina o czas dla niego, więc oglądamy filmy i seriale (mnóstwo), chodzimy do kina, oglądamy TV, gramy na konsoli, jeździmy na rowerach, chodzimy na spacery i spontanicznie robimy ogniska:) Robimy pewnie jeszcze mnóstwo innych głupich rzeczy, ale nic mi nie przychodzi do głowy.

 

  •  mam 3 kocury (na zdjęciu tylko 2, jest jeszcze Czarny, bo te na zdjęciu nazywają sie (nigdy na to byście nie wpadły :P) Biały i Szary) , psa (już widzieliście :)) i  TŻ - a mężczyźni potrzebują dużo uwagi :)
 
  • czasem w domu wypadałoby coś posprzątać, ugotować, zrobić zakupy ;/
  • mamy też wąskie grono znajomych, z którymi też wypadałoby czasem się spotkać :)
Zawsze sadziłam, że jestem osobą zorganizowaną, ale jak widać nie mam czasu na własną pasję.

____________________________________________________________________________________

Macie jakieś organizacyjne patenty? Chciałabym umieć krócej spać, ale ja lubię łóżko. wstawanie z własnej woli o 7 byłoby fajne, bo wiem, że spiąc do 10 tracę tylko czas i dzień.

Pozdrawiam
A.

środa, 21 sierpnia 2013

Dieta + udział w konkursach :D



Cześć,

piszę ten tekst już 2 raz - najpierw nie chciał się opublikować to nacisnełamsobie ctrl+c i miało się skopiować a tu co?Niepodzianka;/ sidziedziałam z dobrą godzinę więc jestem zła. Miałam teraz czytać blogi, a niestety znowu będe pisać.

dziś wpis włosowo-niewłosowy. Dieta - coś co wiele kobiet robi raz w miesiacu i wtrzymuje tydzień, to coś, czego mój TŻ nienawidzi, ale wie że trzeba (chociaż jedzenie jest takie pyszne, szczególnie moje ciasta, naleśniki po meksykańsku, cannelloni, lody, ciastka, cukierki itd).

Zrobiłam Sobie miesięczny test przy okazji brania udziału w akcji Anwen "Miesiąc Zdrowej Diety".
Cele akcji proste i w swej prostocie piękne:


1. Każda z uczestniczek każdego dnia zje przynajmniej jedną porcję świeżych owoców.
2. Każdego dnia zje również przynajmniej dwie porcje surowych warzyw. 
3. Będzie codziennie piła wodę mineralną (nie wyznaczam Wam ile :) ).
4. Przynajmniej raz w tygodniu będzie jadła rybę (wegetarianki mogą oczywiście  zastąpić ją innym wartościowym białkiem).
5. Słodycze i niezdrowe przekąski zastąpi tymi zdrowymi (orzechy, nasiona, suszone czy świeże owoce).
 
A jak to było z realizacją i jak jest teraz?

Ad.1. Sezon owocowy był bardzo łaskawy, więc z tym punktem nie było problemu. Były dni kiedy jadłam tylko owoce, ale były też takie, kiedy nie zjadłam żadnego. Generalnie w przeliczeniu na oko wychodzi, że spokojnie jedną porcję jadłam. Obecnie mam gorszy dostęp do owoców sezonowych, więc i z jedzeniem owoców jest gorzej, ale w końcu wyszły śliwki ;)

Ad.2. Warzyw surowych jako tako nie jadam. Jest tylko kilka, które w zasadzie lubię. Jem surówkę na białej kapuście z dodatkami, ogórki na kanapki i w mizerii, pomidory pod każdą postacią, czosnek, cebula. Nowalijki jem wiosną, a to wiosna nie była. Myślę, że jadłam 1 porcję dziennie, a nie 2. Ale problem w tym, że nie wiem ile to porcja. Dla jednych ta dowolność interpretacji to świetna wiadomość  dla innych przekleństwo - najchętniej wszystko miałabym wymierzone jak lekarstwa. Teraz też jem 1 porcję i dobrze mi z tym.

Ad.3.Woda stała się moja miłością odkąd wzięłam udział w akcji Anwen. Wcześniej piłam 3 szklanki dziennie do posiłków. Ta akcja miała mnie nauczyć pić wodę i nauczyła. Myślę, że podczas akcji piłam ok 1 litra wody mineralnej, a resztę uzupełniałam np. kompotem. Jednak bez dodatkowej pomocy podczas 15 dni z wodą i Miesiąca zdrowej Diety się nie obyło. Żeby pić wodę muszę mieć jej zapas (obecnie Saguaro z Lidla, za smak i cenę). Muszę też mieć przypomnienie w telefonie. Świetnie sprawdziła się aplikacja HYDRO. Oblicza ona nasze teoretyczne zapotrzebowanie ze względu na wiek, płeć i chyba wagę, dodatkowo można zwiększyć ilość wody jeśli wybierzemy opcję aktywny dzień albo słoneczny dzień (lub obie). Przypomnienia ustawiamy sami na odpowiednia dla nas godziny i po wypiciu klikamy na ikonkę kieliszka, szklanki, kubka czy butelki - ile objętościowo wypiliśmy. Staram się wypijać ok 1,5litra płynów dziennie i zdecydowanie lepiej się z tym czuję. Poprawiła mi się cera, cały organizm się cieszy. Nie muszę już wstawać 15 razy w ciągu nicy po picie i przede wszystkim nie budzę się już w nocy za niewiadomojaka potrzebą (teraz wiem, że to było pragnienie)

Ad.4.Ja i ryba - to nie jest najlepsze połączenie. Ryb jem w święta Bożonarodzeniowe i może jeszcze okazjonalnie  w ciągu roku. Jakieś 5-7razy. Za to inne pełnowartościowe białko jem chętnie. Mianowicie jajka, świeże, prosto od kury. Mogę jeść 3-5razy w tygodniu. Jem kiedy tylko mam ochotę pod rożną postacią. Białko mam w normie i cholesterol też (w końcu odwołali to kłamstwo, że jajka to zło).
 
Ad.5. Nie lubię suszonych przekąsek. W sezonie owocowym było mi łatwiej, wystarczało mi słodkiego z owoców. Jadłam też czasem ciasto - w końcu je upiekłam to chyba kawałek mogę. Niestety ze względu na pracę zdarza mi się częściej jest obiady na mieście, ale wtedy staram się wybierać mniejsze zło, czyli grillowana pierś czy rezygnacja z  sosów. Słone przekąski też czasem jem, bo lubię - ale za to nie jem wcale czekolady :). Zimą jest trudniej ze świeżymi owocami, bo nie lubię tych ze sklepów (mandarynki i pomarańcze na święta to wyjątek). Jabłka, które nazbieram jesienią mogą nie przetrwać całej zimy, a ja i tak najbardziej lubię z nich sok. Dodatkowo popsuła się w domu sokowirówka (miała ze 30 lat - więcej niż ja), więc muszę się zmobilizować do zakupu nowej.

Jak to się ma do włosów, skóry i paznokci?
Włosy nie urosły szybciej nawet o 1mm, szkoda, ale mam inne preparaty na wzrost. Cera mi się poprawiła, ale to głownie zasługa wody, a paznokcie od zawsze mam kiepskie. Od włosomaniactwa troszkę się poprawiły, wzmocniły, ale nadal mam łamliwe i rozdwajające się.

Podsumowując:

akcja na +, aczkolwiek nie zrealizowałam do końca jej celów - udoskonaliłam ja pod siebie, pod moje upodobania, możliwości i chęci. Okazało się, że nia miałam problemów z takimi wymaganiami i moja dieta nie jest taka zła. Pewnie ktoś m powie, że powinnam jeść więcej warzyw i owoców, ale ja po prostu nie mam ochoty na więcej. Woda okazała się moim przełomem i rozwiązaniem wielu problemów. Nie zrezygnuję do końca z jedzeniowych grzeszków (ograniczę), bo je lubię i one nadają życiu innego, zakazanego smaku :)

___________________________________________________________________________

A Wy widzicie efekty diety poza waga? Jesteście na diecie? Potraficie wytrwać? Jak wasze włosy na diecie?

Pozdrawiam
A.
 
 
A Teraz konkursy:):):):) Biorę udział w losowaniach u:
 

Zachęcam do udziału, bo każdy znajdzie coś dla siebie. Niskoporowate i wysokoporowate włosy, te co lubią aloes, kokos, nawilżanie czy emolienty. Znajdzie się coś na porost i na podcięcie niesfornych końcówek.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Haul rossmanowy - większy

Hej,

wpis, a raczej dowody zakupów, dzięki którym kiedyś przez kochaną Kasię zbankrutuje. Weszłam jakiś czas temu do Rossmanna tylko po krem dla TŻa, a wyszłam z.....



1. L’Oréal, Men Expert, krem PUR&MATT - mój Kochany zapragnął pielęgnować twarz bardziej niż ją myjąc i goląc, więc zaproponował mu krem, podałam kilka propozycji i wybrał ten. 50ml/ok 30zł Pięknie pachnie, delikatnie ale męsko, wchłania się szybko, ma fajną konsystencje, jest efekt delikatnego zmatowienia, ale nawilżenie z alkoholem  w składzie średnio widzę - do tego polecę mu zwykły, niebieski Nivea. Następny będzie tańszy, żeby zobaczyć, czy nie przepłacam :D.

2. Isana, Hair,Styling Gel Power - klasyczny już żel do włosów pomarańczowy bez alkoholu, Kasia poleciła i się zakochałam w nim tak jak ona :) Mój KWC. Kupiłam na zapas, bo widziałam już straszne opakowania z nowym składem i alkoholem w składzie. No po co oni zmieniają dobre produkty po co??? 150ml/ ok 8,50zł.

3. Joanna, Styling Effect, żel gumowy, megamocny - bo bez alkoholu z polecenia Kasi :) 150ml/ok 9zł, czeka na testy.

4. Joanna, Styling Effect, żel elastyczny, megamocny - bo bez alkoholu z polecenia Kasi :) 150ml/ok 9zł, czeka na testy.

5. Joanna, Styling Effect, żel mrożący, ekstramocny - bo bez alkoholu z polecenia Kasi :) 150ml/ok 9zł, czeka na testy.

6. Pachnąca szafa, pachnąca saszetka zapachowa o zapachu zakręconej poziomki - pachnie przepięknie!! Kupiłam do szafki w pracy i mam najładniej pachnącą szafkę na świecie - tak owocowo :) 1szt/ok 3zł - kupię też inne :)

7. Nivea, Odżywczy balsam do ciała pod prysznic z olejkiem migdałowym do skóry suchej - no nie bijcie już, po prostu wrzuciłam do koszyka zaślepiona w szale zakupów - na skład zerknęłam i to był błąd - powinnam zrobić to dokładniej to bym wiedziała, że przez warstwę wosku i parafiny nic się już nie przebije :P no i ten dostał TŻ, żebyśmy szybciej to coś, czego nie można nazwać balsamem nawilżającym zużyli. W przecenie jakieś 250ml/13zł - nie kupię już nigdy.

8. Nivea, Nawilżający balsam do ciała pod prysznic z minerałami morskimi do skóry normalnej i suchej - to samo co wyżej - tego używam ja. Miły dodatek ale nie jako balsam - raczej coś przed awaryjnym wyjściem, jak suchy szampon. W przecenie jakieś 250ml/13zł - nie kupię już nigdy, wyrzucone pieniądze.

___________________________________________________________________________

A wy miałyście coś z tej listy? A może macie coś jeszcze godnego polecenia? 

P.S. Umyłam włosy szamponem z SLES, poczułam jakieś kłaczki, których nie byłabym w stanie wyciągnąć ręką nie szarpiąc, więc nałożyłam odżywkę na 20sek dla poślizgu. Po umyciu wyjęłam kępę włosów z 'kratki antyzapychającej odpływ" i policzyłam je. 250sztuk. Monstrualny kłak!! Jest to zdecydowanie za dużo. Tyle traciłam przy peelingu skóry głowy. Daje sobie tydzień  na normalizacje - jeśli wyniki będą podobne zacznę akcję STOP WYPADANIU WŁOSÓW! Normalnie chce mi się ryczeć. A do tego dziś wypadło mi do godziny 12.00 (przy przeciągnięciu palcami przez włosy) kolejne 50. 300 włosów w ciągu 2,5dnia :(

Pozdrawiam
A.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Sesa - rozczarowanie nr 2

Hej,

jak już po tytule widać nie za bardzo polubiłam się z tym olejkiem. Wystarczyło mi jedno użycie, żeby stwierdzić, że nie lubię tej mieszanki. Po więcej informacji zapraszam niżej.



Od producenta:
Receptura olejku pochodzi ze starodawnych ajurwedyjskich pism. Składa się on z 18-tu bogatych w składniki odżywcze ziół, 5 olejków doskonale nawilżających włosy i mleka. Cała receptura przygotoana została według procesu Kshir Pak Vidhi, w którym zbilansowana mieszanka ziół połączona zostaje z mlekiem a następnie aktywowana poprzez 5 olejków.
Olejek jest bogaty w witaminy C i E. Jest to środek powstrzymujący wypadanie włosów, stymuluje wzrost gęstszych, zdrowych i długich włosów. Eliminuje łupież. Regularne używanie oleju powoduje, że włosy stają się lśniące i zdrowe a cebulki doskonale odżywione.

Olejek może mieć w pokojowej temperaturze (zwłaszcza, gdy jest chłodno) konsystencję stałą, ale po delikatnym ogrzaniu pod strumieniem ciepłej wody lub pod wpływem ciepła rąk natychmiast się rozpuszcza. Przechowywanie w ciepłym pomieszczeniu będzie zapobiegało ponownemu zastygnięciu. Chronić przed dostępem światła.
Olejek odpowiedni do wszelkiego rodzaju włosów. Może być używany w okresie ciąży.


Skład:
inny niż powinien być...zapraszam do poprzedniego wpisu aby zrozumieć problem

Opakowanie:
Mała, plastikowa, biała butelka z naklejoną panią z przodu. Moim zdaniem ładna. Duża zakrętka - łatwo się zakręca i odkręca. Otwór zaklejony naklejką (na pewno ja jestem pierwszym macaczem i otwieraczem), ale zdecydowanie za duży ( średnicy grubości palca wskazującego), ale można się nauczyć, że trzeba sobie powiedzieć "Pamiętaj, duży otwór, lej ostrożnie"




















Konsystencja kolor i zapach:
Zielonkawy (miętowy - uwierzcie na słowo, nie umiem zrobić tak zdjęcie, żeby było widać, ale gdy się zerknie do butelki to jest zieleń), przeźroczysty olejek o mocno kadzidlanym zapachu. Mi się podoba. TŻ z kolei nie chce nawet siedzieć ze mną w jednym pokoju bo mu śmierdzi, dopadają go bóle głowy i chce wymiotować. Ja czułam olejek przez godzinę, o przez cały czas. O spaniu z olejem na włosach nie ma mowy.

Cena i pojemność:
Za 90ml zapłaciłam 20zł i to w promocji. Normalnie kosztuje 25zł i do tego 9zł kosztów przesyłki. Zdecydowanie za drogi biznes - to nie jest złoto w płynie. Dla mnie do kupienia wyłącznie przez internet, ale pewnie w stolicy, Wrocławiu, Lublinie czy innym większym mieście znalazłoby się na miejscu. No niestety Bydgoszcz w tej kwestii jest beznadziejna.

Aplikacja:
(wg producenta)
Umyj włosy, osusz je delikatnie ręcznikiem. Aplikuj olejek na skórę głowy masując delikatnie opuszkami palców (dobrze sprawdza się aplikacja przy pomocy strzykawki, oczywiście bez użycia igły). Idealne byłoby wykonanie 20-minutowego masaż skóry głowy. Aplikuj olejek do momentu, gdy skóra przestanie go absorbować. Na koniec wmasuj olejek w końcówki włosów. Zostaw olejek na całą noc, rano umyj włosy. Stosuj 2-3 razy w tygodniu. Jeśli włosy są bardzo wysuszone, z łupieżem lub skóra głowy swędzi, dobrze jest stosować olejek każdego wieczora.
Inną możliwością jest użycie olejku na 2-3 godziny przed myciem.
Olejek zmywa się łatwo i do jego wypłukania powinno wystarczyć jednokrotne mycie szamponem.

A ja wylałam sobie ok łyżeczkę olejku na dłonie, roztarłam i rozgrzałam olejek i nałożyłam na suche włosy (tak właśnie olejuję). Oczywiście polało mi się troszkę za dużo, ale wlałam do butelki. Na skalp się bałam, bo moje mieszki lubią się zapychać. Chciałam zobaczyć, czy da moim włosom słynny blask po użyciu indyjskich olei. Nałożyłam na  długość włosów, a dłońmi z resztkami oleju ulizałam,wygładziłam włosy tak, jakbym chciała zrobić z nich kucyk.

Działanie:
O ZGROZO, NIGDY WIĘCEJ!!!!!!!!!! Nie wiem od czego zacząć... Nałożyłam sobie olej, spłukałam włosy ciepłą wodą i myłam sobie odżywką Mrs Potter's 2 razy (dla pewności). Po jednym razie wydawało mi się, że jest ok ale dla pewności umyłam drugi raz. Żeby nie było niedomówień, ta odżywka domywa każdy olej - po 2 razach już na 100% jeśli za pierwszym razem dam za mało odżywki, albo się nie skupie. Klasycznie odżywka na ok 40 min, spłukałam zimna woda, polałam zakwaszającą płukanką octową i wtarłam w skalp przedłużającą świeżość o 2-3dni wodę brzozową. Wysuszyłam włosy naturalnie. Po 2 godzinach czułam, że moje włosy opadają, robią się matowe, a skalp miał taką brzydką warstwę, jakbym nie myła włosów tydzień. Szok i zdenerwowanie. Z podkulonym ogonem poszłam następnego dnia do łazienki i myłam włosy taką samą procedurą. I co? I włosy znowu jakby były niedomyte, przeciążone, bez skrętu, wszystko nie tak.

Podsumowanie:
+ zapach (tylko dla tych, co lubą kadzidło)
+ design opakowania i butelki
+ nakrętka

- cena
- dostępność
- aplikacja
- zapach
- skład
- otwór
- działanie (nie chce się domyć, obciąża)
Zdecydowanie jestem na NIE.

Dziś moje biedne włosiska potraktuje SLESowym rypaczem, oczyszczę je i doprowadzę do stanu używalności po tym strasznym bublu. Mam zamiar zużyć całą butelkę (dla pewności) - na skalp, na mokro, na sucho, z innym zestawem kosmetyków, wg instrukcji, ale już wiem że nigdy więcej tego nie kupię!! Jeśli zużyję to bez wątpienia opiszę to jako rozczarowanie nr 3 ostateczny rozrachunek (bubel jak teraz) albo pomyłka życia (jeśli okaże się cudem).

___________________________________________________________________________

A jak wasze spotkania z tym olejkiem? Pozytywnie, negatywnie? Jak go stosujecie?A może też miałyście ostatnio problemy ze zmianami składu albo z bublami?

Pozdrawiam
A.

sobota, 17 sierpnia 2013

Sesa - rozczarowanie nr 1

Hej wszystkim :),

dziś miała być świetna wiadomość, mianowicie kupiłam olej Sesa. Tak, ten wszystkim znany olej na kokosowej bazie (jestem szalona wiem, wysokoporowate i kokos). A co tam, raz się żyje, pomyślałam. Kupiłam go, kiedy na helfy.pl była promocja. 90ml z przesyłką wyniosło mnie 29zł. Dla mnie to trochę za dużo jak na 90ml, ale przecież taki klasyk trzeba mieć i przetestować dla świętego spokoju.

W końcu przyszła paczka!!! Od razu obfotografowana :)

Profesjonalnie zapakowana przesyłka w kopercie bąbelkowej - a ile pstrykania było później :D

Otworzyłam pudełko (tylko pudełko) i poczułam kadzidło. Zamknęłam, przecież nie można wszystkiego od razu testować. Czekał on sobie i czekał na lepszą chwilę,(najpierw musiałam dokończyć Jantar, później zabawa z wodą brzozową), aż w końcu ta chwila nadeszła.

Dnia 9.08.2013 poczułam, że sobie zasłużyłam ta chwilkę rozkoszy i stwierdziłam raz kozie śmierć - dajemy Sese na noc! Ale momencik! Jak to już zboczona włosomaniaczka najpierw musiałam pomacać pudełko, popatrzeć jaka ładna pani na opakowaniu z jakimi ładnymi włosami i oczywiście przeczytać i PORÓWNAĆ skład. PORÓWNAĆ to bardzo ważne słowo. Ja mam takie szczęście, że zawsze mam inną wersję niż wszyscy. Inny Jantar, inny KallosLatte. Tym razem oczywiście nie mogło być inaczej i Sesę też mam inną. Sporo inną. Porównałam składy z wizażem, sklepem HELFY i innymi blogami. Tylko ja mam taki skład (przynajmniej nie znalazłam innej osoby).

Tutaj macie już zaktualizowany skład ze helfy.pl i dla porównania stary wizażowy (zdjęcia będą przy recenzji)

Nowy:

Trifala 2.00% w/v
Eclipta alba 1.50% w/v
Ferriper Oxidumrubrum 1.5% w/v
Centella Asiatica 0.50% w/v
Jasminum Officinale 0.50% w/v

Datura Metel 0.50% w/v
Indigofera Tinctoria 0.50% w/v
Citrullus Colocynthis 0.50% w/v
Abrus Precatorius 0.25% w/v
Elettaria Cardamonum 0.25% w/v
Valeriana Wallichii 0.25% w/v
Pongamia Pinnata 0.25% w/v
Azadirachta Indica 0.25% w/v
Lawsonia alba 0.25% w/v
Cedrus Deodara 0.25% w/v
Anacyclus Pyrethrum 0.25% w/v
Vetiveria Zizanioides 0.25% w/v
Glycyrrhiza Glabra 0.25% w/v

Processed As Per Tail PAK vidhi With milk 10% v/v

Sesamum Indicum Oil 25.00% v/v
Nilibhrugadi Oil 8.00% v/v
Perfume 2.00% v/v
Triticum Aestivum Oil 1.00% v/v
Citrus Medica Oil 1.00% v/v
Quinazarine Green (C.I.No.61565) 0.0004% v/v
Cocos Nucifera Oil Q.S. to 100% v/v

Stary:
Bhrungraj (Eclipta alba) 3% , Trifala 3% w/v, Brahmi (Saraswathi) (Centella asiatica) 1% w/v, Chameli Pan(Chetika) (Jasminum officinale) 1% w/v, Chanothi (Krishnala) (Abrus precatorius) 0.5% w/v, Dhaturo(Mahamohi) (Datura metel) 2% w/v, Elaychi (Sukshma) (Elettaria cardamomum) 0.5% w/v, Gali pan (kalkeshi) (Indigofera tinctoria) 1.% w/v, Indravama (Gavakshi) (Citrullus colocynthis) 1.% w/v, Jatamansi (Tapasvini) (Nardostachys jatamansi) 0.5% w/v, Karanj Beej (Chirbilvak) (pongamia glabra) 0.5% w/v, Neem Beej (paribhadra) (Azadirachta Indica) 0.5% w/v, Mahendi Pan (Henna) (Lawsonia alba) 0.5% w/v, Mandur (Sinhan) (Ferri peroxi dumrubrum) 4% w/v, Rasvanthi (Rasgarbh) (Berberis aristala) 0.5% w/v, Akkal kara (Anacyclus pyrethrum) 0.5% w/v, Vaj (Jatila) (Aconus Calamus) 0.5% w/v, Yashti Madhu (Mulethi) (Glycyrrhiza glabra) 0.5 % w/v, Milk (Dugdha) 10% v/v, Wheat Germ Oil (Triticum aestivum) 1% , Lemon Oil (Citrus medica) 1% Bogate źródło witaminy C i antyoksydantów, Nilibhrungandi Oil 8% , Til Oil (Sesamum indicum) 25%, Sugandhit Dravya 2%, Colour : Quinazarine Green SS

Jak widać, procent stężenia składników jest o połowę obcięty. Choćby po pierwszych pięciu ziołach widać. Nie licząc pewnych zamian kolejności lub składników.

Zaraz zadzwoniłam na skargę do sklepu, to znaczy miała być skarga, ale jakoś nie nakrzyczałam, tylko grzecznie poinformowałam, że coś jest nie tak ze składem.

Aga: Dzień dobry, kupiłam podczas promocji olej Sesa i podczas czytania składu, to juz takie moje zboczenie, i porównania z Państwa stroną dostrzegłam, że jest inny.
Pani ze sklepu: Ale jaki olej?
Aga: Sesa, ta klasyczna.
P: Już patrzę. Ojejku, nie mamy żadnej informacji na temat zmiany składu, zaraz się dowiem.
mija kilka chwil...
P: Prosiłabym o Pani adres mailowy i telefon. Gdy się czegoś dowiem to skontaktuję się z Panią
A: (no i tu podaje wszystko)
P: Rozumiem, że kupowała Pani olej bez wiedzy o nowym składzie (i Tu Aga sobie myśli: No ryli?Co za głupie pytanie). Tak więc, czy moglibyśmy Pani to jakoś zrekompensować?
A: (myśli, myśli) W sumie ,jeśli byłby jeszcze dostępny olejek ze starym składem to bym go chętnie przetestowała.
P: Dziękuje, zapisałam, oddzwonimy, jesli się czegos tylko dowiemy.
A: Dziękuję, do widzenia.
P: Do widzenia

Pani była miła i po głosie było słychać, że nie miała pojęcia o czym mówię i że skład się zmienił.

Po rozmowie robiłam jeszcze całe mnóstwo przyjemnych rzeczy i podczas zmywania oleju po całej nocy (nałożyłam sobie Babydream fur Mama, bo ładnie pachniał, takie moje pocieszenie) zadzwoniła znowu pani ze sklepu mówiąc, że dostali faktycznie info z Indii od producenta, że skład się zmienił (piątka za zapłon). Pani ta również próbowała mi wmówić, że taka zmiana składa to na pewno na dobre, w końcu to Ajurweda i nie zawsze więcej znaczy lepiej (jasne) i nie ma dla mnie olejku ze starym składem.  Same świetne wiadomości. Plus pocieszenie, że to właśnie dzięki mnie jest teraz nowy skład na stronie. SUPER!.

Fantastycznie, co nie? Ja to mam szczęście do zmiany. Chcę stary sprawdzony produkt to dostaje super świetną zmianę, dzięki której produkt można po prostu wylać. Ale o działaniu następnym razem. Tak czy inaczej czytanie składu nie zawsze pomaga, bo mogą przysłać (nieświadomi zmiany) inny. Nie mam żalu do sklepu internetowego, ale dla nich to też pewnie nauczka - przeglądajmy dokładnie nową dostawę, nawet jeśli producent nie informuje o zmianach.

____________________________________________________________________________________

Wy też macie szczęście do zmiany składu sprawdzonych produktów? Na czym się tak zawiodłyście?

Pozdrawiam
A.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Plany na sierpień 2013

Hej,

dziś bardzo krótko. Wiem, że sierpień już w trakcie, ale w końcu znalazłam momencik, żeby opowiedzieć wam o planach na ten  miesiąc. Następnym razem chyba połączę ten wpis z podsumowaniem miesiąca, ale wpadłam na to po publikacji posta.

Postanawiam, iż:

1. zdenkuję więcej niż w lipcu,
2. będę częściej oczyszczać włosy, jesli nie SLES to chociaż delikatnym detergentem,
3. przynajmniej 2 razy w zrobię peeling głowy,
4. przynajmniej raz zrobię sobie włosowy KWC day,
4,5. i może od razu SPA day :D
5. po każdym myciu będe wcierać wodę brzozową w skalp,
6. przetestuje nową płukankę, może z liści mal,n, a może z liści gruszy,
7. (może) znowu przetestuję indyjskie zioła,
8. zobaczę, jak moje włosy wyglądają bez żadnego olejowania, odżywki - tylko szampon z SLES,
9. będę bardziej dbała o twarz i ciało - kremy i balsamy pójdą w ruch.
______________________________________________________________________________________

A wy jakie macie postanowienia i czy wywiązujecie się z nich?

P.S. Pozdrawiam moją menadżerkę układającą grafik :D Tak beznadziejnego planu dawno nie miałam, chociaż przyszły tydzień ma być lepszy (oby!!) Będę wam na nią marudzić co post :P

Pozdrawiam
A.

środa, 7 sierpnia 2013

Wspólna akcja: KWC day

Cześć,

dziś wychodzę do was z propozycją akcji, do której zainspirował mnie wpis Anwen i hinduskie plotki przy hennowaniu. Każda z nas potrzebuje odpoczynku, fizycznego i psychicznego. Nasza skóra i włosy również potrzebują regeneracji (o czym doskonale wiecie). Zmorą takich czasów jest chroniczny brak czasu - na sen, na pomalowanie paznokci, na olej na włosy, na porządną maskę. na odżywienie i nawilżenie. 
zainspirowana tym obrazkiem


Dlatego raz w miesiącu proponuję sobie zrobić KWC day, czyli nic innego jak cały dzień poświęcony sobie i własnym potrzebom z najlepszymi dla siebie kosmetykami. Oleje, maska, albo kilka masek (widziałam już ten patent na kilku blogach), coś ładnie pachnącego, peeling ciała, balsamy aromatyczne kąpiele, malowanie paznokci - można robić wszystko co sprawi, że następnego dnia poczujecie się młodsze, piękniejsze, bardziej wypoczęte. Tego dnia nie martwimy się praniem, brudną podłogą. Niech jedynym zmartwieniem tego dnia będzie wybór koloru na płytce paznokcia, czy wybór między 50 a 60 minutową kąpielą.

Sama ostatnio stwierdziłam, a wy pewnie zauważyłyście to przez częstotliwość wpisów, że nie mam czasu zadbać o siebie. Mam już dość pracy jako wymówki i chociaż raz w miesiącu chcę się czuć jak królowa.

Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału. Będzie mi miło jeśli ktokolwiek się zdecyduje i np. napisze mi w komentarzu, że jest chętny, ale nie jest to koniczne. Znowu zrobi mi się miło, jeśli zainteresowani umieszczą baner na swoim blogu - nie jest to żaden przymus, tylko dobra wola.

Po takim KWC day umieszczę podsumowanie: oczekiwania, rodzaj zabiegu i użyte kosmetyki oraz efekty. Biorących udział też proszę o umieszczenie takiego podsumowania na swoim blogu, a osoby, które nie mają bloga mogą przesłać podsumowanie do mnie.
____________________________________________________________________________________

Jeszcze raz zapraszam wszystkich do wzięcia udziału :)

Pozdrawiam
A.

wtorek, 6 sierpnia 2013

DIY: Eksperyment włosowy 1 i 2 - reanimacja fal

Hej dziewczęta,

wiecie co? Nienawidzę lata, no nienawidzę z całego serca - i ten szał, w którym koniecznie trzeba jechać nad jezioro albo nad morze. Jestem osobą pracującą, a jak mam wolne to zupełnie nie mam ochoty leżeć plackiem na kocyku. Popływać godzinkę ok, ale siedzieć cały dzień to już tragedia.
Zawsze wydawało mi się że lato to moja ulubiona pora roku, teraz już wiem, że nie (po 21 latach się ogarnęłam). Lubię zimę, szorty i kolorowe rajstopy. Lubie w zimie to, że nie muszę nigdzie wychodzić i bez żadnych wyrzutów czy narzekań mogę siedzieć w domu z olejem na włosach :) Dobra koniec o porach roku (już mi troszkę za gorąco po prostu)

Wracając do wpisu. Zrobiłam swoje pierwsze 2 włosowe eksperymenty (mieszanie odżywek, półproduktów czy płukanki się nie liczą) i chciałabym się nimi z wami podzielić. Może Ameryki nie odkryłam, ale nigdzie wcześniej o  tym nie czytałam.

Myję włosy wieczorem, rano nie mam czasu na stylizacje. Suszenie włosów (nie do sucha), ze stylizatorem zajmuję mi ok 30 minut, więc rano jest to ogrom czasu, a ja zdecydowanie wolę spać. Generalnie albo śpię a wysokiej kitce albo w koczku, chociaż nie do końca podobają mi się takie loki (w końcu nie po to tyle stałam z dyfuzorem, żeby były zupełnie inne rano). Musiałam się jakoś posiłkować sposobami reanimacji fal, ale żaden mi nie odpowiadał - ani odżywka b/, ani krem (w obu przypadkach nie umiałam małą porcją zreanimować fal od góry tylko końce), ani ponowne nałożenie porcji żelu, ani tym bardziej ponowne zmoczenie włosów, bo jak już mówiłam rano nie mam czasu.

Jak już wiecie do stylizacji używam żelu. Ale żeby to poszło mi jakoś sprawniej i mniej inwazyjnie chciałam coś z tym  żelem zrobić żeby nie musieć od nowa stylizować na mokro. Oczywiście musiałam gdzieś wyjść nagle, a loki miałam nieogarnięte, więc myślałam intensywnie. Potrzeba maską wynalazku i wymyśliłam :)!

DIY 1: pasta odżywkowo-żelowa

Mieszamy dowolną odżywkę b/s (u mnie Joanna Naturia z pokrzywą i zieloną herbatą) z żelem (Bielenda z czarną rzepą , bardzo mocny) na dłoni albo w miseczce, (taka porcja na jedno użycie).

Miałam nadzieję że otrzymam jeszcze bardziej rozwodnioną odżywkę ale jednak z mocą utrwalenia. Otrzymałam....białą paćkę, wyglądem przypominającą zważony krem. Nałożona na włosy nie da się rozprowadzić bez grudek, nie jest gładka, zostaje na włosach. Jedynym rozwiązaniem byłaby większa część odżywki b/s ale to mija się dla mnie z celem - nie lubię reanimować samą odżywką. Ta metoda jest niewypałem.

DIY 2: spray żelowy:

Do butelki z atomizerem nakładamy ok. 1 cm warstwę żelu (u mnie to na oko wyszło 2 porcje żelu nałożone na palec wskazujący). Dopełniamy żel wodą - woda wpada w te przestrzenie między porcje żelu i jest ok 2mm ponad żel. Zakręcamy butelkę wstrząsamy do połączenia i gotowe.

To jest mój hicior reanimacyjny - niby na mokro na wystarczy tylko troszkę poharmonijkować i gotowe bez suszarki. Łatwo się rozpryskuje (zdecydowanie lepiej niż serum olejowe), ma konsystencję gęstej wody. Mieszanina jednorodna - wystarczy raz wstrząsnąć (nie trzeba powtarzać tej czynności przed każdym użyciem) i voilà. Można ją ulepszyć i potraktować jako stylizator ochronny czy odżywczy dodając odrobinę oleju z pestek malin, aloesu zatężonego czy innych ulubionych półproduktów.

___________________________________________________________________________________

A wy jakie macie ulubione metody reanimacji fal i loków?

Pozdrawiam.
A

sobota, 3 sierpnia 2013

Podsumowanie miesiąca: lipiec

Hej,

dziś pierwszy odcinek z serii podsumowanie miesiąca. Na początku następnego miesiąca lub w ostatni dzień podsumowywanego miesiąca będzie się pojawiała kontynuacja serii,  gdzie opiszę używane produkty i pokaże zdjęcie włosów (edytuje post i dodam zdjęcia, kiedy będę miała dostęp do własnego kompa). Nieoceniony okaże się mój pomocnik czyli włosowy dziennik.

A więc do dzieła:
skala: świetne, zdecydowanie kupię ponownie, dobre, ale nie wiem czy kupię ponownie, bubel, nie kupię

Szampony/odzywki myjące:
  • ukochany balsam Mrs Potter's aloes i jedwab - do codziennego mycia, tzn co drugi dzień
  • płyn do higieny intymnej Facelle Fresh - 1 raz jako mycie delikatnym detergentem
  • szampon Malwa Gloria z czarną rzepą - do silnego oczyszczenia z wszystkich silikonów i silikonopodobnych
Odżywki (nie lubię uzywać odzywek, ale dowiedziałam sięo tym dopiero jak kupiłam 5 i będę je denkować nie wiem ile):
  • balsam Mrs Potter's Aloes i jedwab - uzywałam na wyjeździe i chiałam zabrać jak najmniej kosmetyków - szampon i odżywka w jednym - jako odżywka mało wydajna, albo ja jestem zbyt chciwa, miała mi pomówc okiełznac włosy. Zrobiła to no i to na tyle.
  • odzywka Isana z wyciągiem z bawełny - użyłam raz więc nie mogę się wypowiedzieć, bez szału, kupiłam ze względu na aloes w składzie, ale nie czuję jego działania bardzo. Powtórzę się, wole maski i ta będzie służyć jako baza do półproduktów, świeżo pachnie i jest gęsta.
  • maska Stapiz, Sleek Line, Repair & Shine Hair Mask - na minutkę nałożona, żeby wygładzić włosy przed podcięciem.
  • odzywka Isana Seidenglanz połysk jedwabiu - no i wygładza doskonale, świetna do  baby hairów, kiedy mamy ich już kompletnie dosyć. Dyscyplinuje kręcioły w warkoczu.
Maski:
  • maska Stapiz, Sleek Line, Repair & Shine Hair Mask - sama w sobie trochę za lekka, ale ślicznie pachnie i nieźle działa na loczki.
  • Alverde, aloes i hibiskus - jestem na "nie" ze względu na glicerynę w składzie. RECENZJA.
  • Alterra, granat i aloes - moja miłość i mój KWC.
Polprodukty:
  • aloes zatężony 10x - kocham i używam ciągle w ilościach minimum 5 kropli do (nawet!!) 16, kiedy robię sobie włosowe SPA. Nawilża włosy i dzięki niej mam aloesowe loki.
  • keratyna hydrolizowana - lubimy się bardzo, dociąża włosy i poprawia skręt. W emolientowym towarzystwie potrafię dać sporo i nie ma przeproteinowania.
  • D-panthenol  75% w roztworze wodnym -  dodaję jako humektant, oczywiście z emolientami, ale nie potrafię ocenić jego działania, nie wiem czego miałabym się spodziewać (ktoś wie?)
  • kwas hialuronowy - miałam dodawać do kremu, ale kremów nie robię. Sytuacja podobnie jak z panem wyżej: dodaję jako humektant, oczywiście z emolientami, ale nie potrafię ocenić jego działania, nie wiem czego miałabym się spodziewać.
  • miód z mniszka - miły dodatek, na cukrze więc nie puszy tak strasznie jak miód pszczeli. Nie ma jakiegoś spektakularnego działania na skręt. Używam, bo sama zrobiłam.
  • olej lniany - lubię, przypomina mi zapach sushi - kilka kropel do maski, żeby dociążyć włosy i jako emolient - nie wiem czy poprawia skręt czy poluźnia, bo nie miałam jeszcze czasu  przetestować go w 'sprawdzonym' towarzystwie.
  • olej z pestek winogron - na razie mój główny olej, czekam aż go skończę i czaję się na kolejne, może się zmienić na niebieski kolor jak znajdę lepszy, ale na razie na zielono - dodaję kilka kropel do maski, żeby dociążyć włosy i jako emolient.
  • olej Alverde Haaröl Mandel Argan - szkoda mi nim traktować całe włosy, więc dodaje pompkę lub 2 do maski. Za krótko używałam, żeby mieć o nim kompletne zdanie.
  • skrobia ziemniaczana - do zagęszczania, nie zauważyłam efektów prostujących.
 Oleje:
  • olej lniany - to samo co w półproduktach, lubię, przypomina mi zapach sushi,  nie wiem czy poprawia skręt czy poluźnia, bo nie miałam jeszcze czasu  przetestować go w 'sprawdzonym' towarzystwie.
  • olej z pestek winogron - dokładnie to samo co w półproduktach, na razie mój główny olej, czekam aż go skończę i czaję się na kolejne, może się zmienić na niebieski kolor jak znajdę lepszy, ale na razie na zielono.
Płukanki:
  • lodowata woda - ciężko to nazwać płukanką, ale wykorzystuję ją do ostatniego plukania do zamknięcia łusek i sprawdza się bardzo dobrze.
  • plukanka z octu jabłkowego - bardzo lubię, robie sama ocet, więc nie ma tam konserwantów, słabszą mogę płukać co mycie, za mocna wysusza i robi siano.
Zabezpieczenie końcówek:
  • L,biotica Bovax, serum wzmacniające z witaminą A+E - jedyne serum jakie używałam, ma chemiczny skład, ale spełnia swoje zadanie, czyli zabezpiecza, szykuję się na inne,może lepsze, więc kolor może się zmienić z zielonego na niebieski.
Wcierki:
  • Jantar - wersja, której używałam to dla mnie bubel, RECENZJA.
  • Isana, woda brzozowa - używam po każdym myciu (co 2 dzień), przedłuża świeżość włosów, zobaczymy jak z porostem. Na razie wtarłam ją chyba 3 razy, ale jestem zachwycona.
Stylizator:
  • żel Bielenda ultra mocny z czarna rzepą - mój pierwszy żel, nauczyłam się na nim używać innych żeli i aplikować je na włosy maksymalizując skręt. Lubię do stylizacji i reanimacji. Lubię słoiczek, łatwo się wyciąga.
  • żel męski Isana pomarańczowy - no i to jest skręt - wyżej niż przy Bielendzie, ale trzeba umieć się z nim obchodzić, jest w tubie, wolałabym słoik ale za działanie wybaczam, szczególnie, że zmieniają formułę na alkoholową. Nie nacieszę się nim za długo. W niektórych Rossmannach można dostać już nową wersję, a w innych jeszcze starą.
  • krem do stóp z 10% mocznikiem Fusswohl - ok, ale wolę jednak żele, nie umiem nim tak ładnie reanimować fal.
  • DIY: spray stylizująco-reanimujący - o nim będzie post jeszcze w tym tygodniu - przynajmniej się postaram, bo grafik mam beznadziejny. Mój reanimacyjny hit
  • DIY: odzywka b/s Joanna Naturia pokrzywa i zielona herbata + żel Bielenda - niewypał kompletny.
Raz neemowałam włosy - świetne efekty. RECENZJA i RECENZJA
Obcięłam ok 1-1,5cm końcówek - były bardzo suche i potrzebowały podcięcia przez grzeszki przeszłości. Teraz są zdecydowanie lepsze, więc zabieg oceniam na plus.

Denko - było raczej skromne. W porównaniu do Aswertyny, to mikroskopijne.

Wyróżnienie w tym miesiącu wędruje do wody brzozowej Isana i żelu pomarańczowego męskiego Isana.

Złota włosowa malina niestety dla Jantaru, na którym zawiodłam się bardzo i maski Alverde aloes i hibiskus, za puch i w sumie za własną głupotę - sama wzięłam maskę z gliceryną tak wysoko w składzie, dla usprawiedliwienia się - nie znałam potrzeb moich włosów i miała w nazwie 'aloes', więc musiała być moja.


Włoski prezentowały się tak  (1 dzień, różne światło, różne zaczesanie):




____________________________________________________________________________________

Jak Wam minął lipiec? Były jakieś zachwyty i buble?

Pozdrawiam
A. 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Cassia obovata czyli naturalne rozjaśnienie

Cześć :)

Dziś kolejny wpis o indyjskich ziołach. Pewnego pięknego dnia kliknęłam kilka razy myszką i zamówiłam dwie paczki ziół. Zawartość jednej z paczuszek to tytułowa cassia, o następnym będzie później. Żeby niektórych uspokoić już mówię - nie ja się cassiowałam (kocham polsko-indyjskie neologizmy). Nakładałam tą fantastyczną papkę na głowę mojej mamy.

Co to takiego?
Cassia/Kasja/Senna (cassia obovata) jest produktem 100% roślinnym, nazywanym także neutralną henną, ponieważ nie zabarwia ona włosów, a posiada wszelkie właściwości pielęgnacyjne henny, czyli
głęboko odżywia włosy, zwalcza łupież, normalizuje skórę głowy, nadając włosom złotawy połysk. Doskonałe rozwiązanie dla blondynek, a także kobiet, które nie chcą zmieniać koloru swoich włosów.
  •  kasja dodaje włosom objętości;
  •  nadaje im naturalny, piękny złotawy połysk;
  • zmieszana z henną i zastosowana jako farba do włosów sprawi, że uzyskamy bogate, piękne odcienie złocistego, rudawego brązu.
  • obecne w cassii antrachinony i kwas chryzofanowy (jego zasługą jest złoty kolor) mają bardzo skuteczne działanie przeciwgrzybicze i przeciwbakteryjne oraz przeciwko roztoczom..
[źródło] i [źródło]

O Cassii firmy Khadi możemy przeczytać taki sam opis w kwestii merytorycznej, ale inaczej ubrany w słowa więc nie będę powtarzać. Zainteresowanych odsyłam tu.

I od razu piszę sprostowanie. Cassia nie jest bezbarwna - ona nie daje czerwonego odcienia jak henna, ale daje złocisty, więc jednak barwi. Dlatego jest to dobra opcja dla blondynek lub osób chcących rozjaśnić włosy. Niech nie dadzą się nabrać osoby które myślą, ze nie zmieni to koloru włosów. Odżywia włosy i nie zmienia koloru neem. Poza  tym nie ma czegoś takiego jak bezbarwna henna. Henna barwi czerwonym pigmentem a cassia

Opakowanie i zawartość:
100g złota paczuszka, a w niej zielony puder (nie zrobiłam zdjęcia proszku bo mam rozrabiała kiedy byłam w pracy, przy następnym hennowaniu już zrobię)


Przygotowanie cassii różni się od przygotowania neem! (poniższa metoda nie jest jedyną dobrą metodą)
Potrzebujemy:
- odpowiednią ilość proszku cassia dla danej długości włosów (100 gram na włosy troszkę  za ramiona - niektóre szkoły mówią, że trzeba na takie włosy dawać 300 gram, jednak wydaje mi się to wyrzuceniem pieniędzy.)
- dużo cytryn lub cytrynki w butelce - dla wrażliwców sok z pomarańczy, albo ocet, ale ocet śmierdzi (jakieś 300ml, ale lepiej mieć więcej niż mniej)
- szklaną miskę i plastikową/metalową łyżkę do mieszania (może barwic na zielono)
- starą koszulkę na straty
- ręcznik na początek też pewnie będzie na straty
- pędzel do malowania włosów i grzebień
- folię spożywczą
- 2 rąk albo pomocnika (farbuje się inaczej niż farbą chemiczną, dużo bardziej gęstsza)
- rękawiczki

Przygotowanie:
  1. Na początek rozrabiamy pożądaną ilosć cassii w szklanej misie z dodatkiem kwaśnego płynu. Powinniśmy otrzymać konsystencje gęstego jogurtu. Mieszamy do momentu pozbycia się grudek 
  2. Taką gładką pastę przykrywamy folią i odstawiamy na noc w ciepłe miejsce (temperatura pokojowa 21 stopni.) Jeśli się spieszymy odstawiamy papkę na kaloryfer - ok 35 stopni, nie może być gorąco bo inaczej cassia się zaparzy i będzie wyblakła.
  3. Po tym czasie papka powinna ściemnieć - ziele uwolniło kolor, który będzie się wiązał z włosem.
  4. Obowiązkowo oczyszczamy włosy szmponem z SLS/SLES - nie chcemy przecież, aby zafarbowało nierówno
  5. Umyte włosy suszymy (możemy umyć włosy dzień wcześniej, ważne żeby nie nakładać po umyciu stylizatorów czy ciężkich masek - najlepiej byłoby odpuścić maski/odzywki, ale jak się nie da to tylko te lekkie). Rozczesujemy, nie stylizujemy
  6. Jeśli cassia zgęstnieje i będzie za trudna do nałożenia na włosy można dolać kwaśnego płynu do otrzymania pożądanej konsystencji. Cassie nakładamy gęsto, jak krem na tort, nie żałujemy. Najłatwiej nakładać ją od tyłu głowy z pomocnikiem, jednak jeśli samemu staramy się cassiować włosy zróbmy tak jak będzie nam wygodnie. Jak już pisałam, hennowanie włosów różni się od farbowanie chemicznego. Oddzielajmy cienkie pasma i nakładajmy na nie mieszankę,od skóry głowy, aż po końce. Wtedy mamy pewność, że wszystkie włosy zostały pokryte. Zróbmy to sumiennie i dokładnie, to wcale nie jest prosta czynność. Lepiej na początku zacząć od rozrobienia większej ilości rozrobionej papki, żeby nie zabrakło, a jak się nauczymy to można zmniejszyć. Jeśli ewentualnie coś nam zostanie to można zamrozić.
  7. Kiedy całe włosy zostaną pokryte owińmy je folią spożywczą. Jeśli gdzieś nam cassia spadła na twarz czy szyje to jest ten moment aby to zmyć. Nakładamy ręcznik na włosy i chodzimy sobie tak przez 3-4 godziny. Im dłużej cassia będzie na włosach tym intensywniejszy będzie kolor. U mojej mamy z braku czasu odstawiliśmy papkę na 6 godzin - średnio ściemniała i trzymała ją na głowie 12 godzin - spała z nią, oczywiście na starym kocu i ręczniku,żeby nie pobrudzić pościeli.
  8. Po tym czasie czas na spłukanie cassii. Prawdopodobnie zdążyła już zaschnąć na włosach. Jest na to sposób - zamoczyć włosy w wannie w kąpieli, albo w ciepłej wodzie w misce, aż zmiękną. Później przechodzimy do klasycznego płukania, aż woda będzie czysta. Na sam koniec można spłukać włosy zimna wodą.
  9. Nie myjemy włosów szamponem, bo nie ma takiej potrzeby. Zioła przedłużają świeżość włosów. Nie kładziemy też odżywki - niech barwnik się dobrze zwiąże z  włosem - musimy wytrzymać tak minimum 24h, a lepiej 48h.
  10. Cieszymy się pięknym kolorem, i włosami miękkimi, pełnymi blasku.

Zapach:
Ziołowy, hennowy, mojej mamie przypomina to szczaw. Nie jest to zapach, którego nie można wytrzymać. Dla niektórych jest wręcz bardzo przyjemny.

Konsystencja:
Sypki zielony puder - zmieszana z płynem - gęsta zielona paćka

Dostępność i cena:
Sklepy internetowe i niektóre stacjonarne sklepy zielarskie. Ja kupuję henne za 15zł/100g. Są też prawie za 30zł/100g i za 20zl/100g.

Oczekiwania:
Oczekiwałam, że mama będzie miała grubsze i mniej gumowe włosy niż przed farbowaniem (strasznie zniszczone farbowaniem). Chciałam rozjaśnienia i odżywienia włosów. Blask byłby też miłym dodatkiem. Przygotowałam mamę na przesusz po ziołach i cytrynie - nie panikowała. Dodatkowo byłam ciekawa czy cassia poradzi sobie z zafarbowaniem maminych odrostów. Bałam się, że nie bo mama miała operację na ucho i czymś ją tam odkażającym chyba polali i 2 próby koloryzacji chemicznej skończyły się z marnym, a w zasadzie z żadnym efektem.


Działanie - co się stało z włosami mojej mamy:
- odrosty chwyciły na jasny blond!!
- włosy się rozjaśniły, nabrały pięknego brązowo-rudego koloru ze złotym połyskiem
- włosy stały się grubsze i wizualnie mocniejsze
- lśnią jak tafla
- nie przesuszyły włosów jakoś drastycznie, były jeszcze takie tępe w dotyku, ale miękkie.
- jako naczelny stylista włosów mojej mamy często modeluje je na szczotkę, po operacji praktycznie zawsze ja jej myje włosy i układam. Po cassii nie umiałam ich ułożyć.Zawsze robiłam to tak mechanicznie, odruchowo. Były wygładzone, cassia je dociążyła i mama ma piękne wygładzone włosy, a nie takie suche, gumowe, sianowate piórka.


Podsumowanie:
+ naturalna farba i odzywka w jednym
+ cena porównywalna do farby chemicznej
+ włosy są rozjaśnione do pięknego koloru.
+ odrosty złapały kolor
+ grubsze i mocniejsze włosy
+ lśnią jak tafla
+ włosy miękkie
+ włosy wygładzone i dociążone
+ zapach przypominał mojej mamie dzieciństwo - to subiektywne doznanie

*początkowo może być trudno nakładać dokładnie papkę, dlatego warto rozrobić większą porcję dla wprawienia się przy nakładaniu.

Kobiety w Indiach traktowały ten zabieg jak SPA. Spotykały się, plotkowały i z henną/cassią czy inną mieszanką na głowie celebrowały dzień. Niech dla nas też tak będzie, niech to będzie taka chwila relaksu jak kąpiel. :) Każdy lubi gorącą kąpiel albo malowanie paznokci :) Poza tym po takim zabiegu będziemy piękniejsze :)

___________________________________________________________________________________

Zabroniłam używać mamie drogeryjnych farb, jest już po jasnej stronie mocy i będziemy tylko hennować. Mama jest bardzo zadowolona i ja także - w końcu jest to dowód, że nie zwariowałam i troszkę znam się na tych włosach i jednak nie wypadną mi wszystkie jak to ona mi wróży :P A może ktoś z was już używał cassii? Jakie wrażenia?

Pozdrawiam
A.