Hej :)
Wiecie co? Urlop!! Odpoczywam, relaksuje się, spotykam się znajomymi i doprowadzam dom do porządku. Zdecydowanie stęskniłam się za leżeniem w łóżku i jedzeniem popcornu z Biedronki, robieniem głupich zdjęć czy pójściem do kina (kolejny horror :)). Znajomi wszyscy już dopieszczeni, dom wygląda już lepiej, ciasto upieczone, a najlepsze zostawiłam sobie na koniec czyli Was Kochane :) Praca, choroba i praca nie pomagały w blogowaniu jak mogłyście zauważyć. Miałam normalne wyrzuty sumienia. Dodatkowo napisałyście tyle świetnych postów, że nadrobienie tego zajęło mi ze 3 wieczory przed laptopem do 3 rano :)
A teraz już wracam do tematu. Kolejny wpis o płukankach. Postanowiłam przetestować kilka, żeby zobaczyć, czy taki sposób pielęgnacji mi odpowiada.
Płukanki są jak wcierki - trzeba być systematycznym i stosować często, wtedy efekty będą zauważalne. Po 1-2 użyciach nie będziemy miały idealnych włosów. Ich zadaniem jest domknięcie łusek włosa, przywrócenie odpowiedniego pH skórze głowy, w niektórych przypadkach pobudzenie cebulek, nadanie koloru lub działanie przeciwłupieżowe.
Dziś o płukance z liści orzecha włoskiego, która już podbiła moje serce. Tylko dla ciemnowłosych, ale polecam każdej kręconej chociaż raz do przetestowania.
Płukankę przygotowujemy bajecznie prosto. Zebrałam ok 30-40 liści orzecha włoskiego, zagotowałam w ok. litrze wody i trzymałam na na wolnym ogniu jeszcze jakoś 10 min. Kolor płukanki to bardzo ciemny brąz. W garnku wyglądało na czarny płyn, ale kiedy przelałam do butelki było widać ju prawdziwy kolor. Nie rozcieńczałam jej. Nic a nic. (Edit: Chyba kluczowa właśnie jest jej moc, ale nie jestem pewna. Z pewnością będę testować z rożnymi wariacjami)
Po myciu włosów doznałam szoku. Przy zupełnie przeciętnej kombinacji, która wiedziałam, że nie da powalających efektów (denkuję wszystko co mam), otrzymałam mięsiste włosy. Takie "gęste w dotyku". Przy odciskaniu i harmonijkowaniu nad wanną otrzymałam piękną bazę na loki. Sądziłam, że to jednak działanie maski, a do płukanki podchodziłam sceptycznie.
Kolejny raz użyłam jeszcze bardziej przeciętnej kombinacji, maska miała tylko rozplątać włosy, nic więcej. Po płukaniu płukanką włosy były znowu mięsiste i układały się pięknie. Już wiedziałam, że to ta płukanka działa cuda :)
Niestety nie mam zdjęć, ale zrobię na pewno i uaktualnię, jak wykonam ją ponownie
Podsumowanie:
- brak!! Ewentualnie liściasty zapach, ale mniej wyczuwalny niż przy płukance z liści maliny (nic nie może być przecież idealne, a ja jestem czepialska).
+ piękny kolor, płukanka przy dłuższym i regularnym stosowaniu może nadać włosom odcień ciemnego, chłodnego brązu.
+ działanie - wyciąga z kręconych włosów skręt :) i za to ją kocham
+ "wywar z liści orzecha pomaga również przy silnym wypadaniu włosów i problemach z łupieżem, należy go wówczas wcierać we włosy i skórę głowy. " [źródło]. Nie testowałam tego, ponieważ za krótko używałam, ale to zdecydowany atut :)
+ nie śmierdzi tak zgnilizną jak płukanka z liści maliny
Polecam z całego serca. Jestem nią zachwycona. Po jednym, a nawet 2 użyciach włosy nie ściemnieją, więc przetestować może każdy i zachęcam. Mój KWC
___________________________________________________________________________
Przetestujecie? Macie jakieś nowe płukanki do przetestowania. Dziś testuję nową i recenzja wkrótce:)
Pozdrawiam
A.
Cooo, wyciąga skręt? Idę jutro zbierać liście, mam wielkiego orzecha włoskiego pod domem :D
OdpowiedzUsuńSuper, że już jesteś z nami Aguś, relaksuj się :*
I wiesz co jeszcze? Wyciągnełam TŻa na romansidło do kina :D (czas na miłość) Możesz się domyślić jak się cieszy :D
Usuń'A o czym jest film?'
'On moze podróżować w czasie i chce sie z nią ożenić'
' Przecież juz oglądaliśmy taki film' (Zaklęci w czasie - ryczałam)
'Ale to nie to samo'
'Nawet aktorka gra ta sama'
' I tak idziemy!!'
Już jestem i będe się relaksować dalej.
Mam nadzieję, ze płukanka faktycznie się tak u Ciebie spiszę, a nie tylko u mnie. Bo to byłoby odkrycie na miarę włosowego Nobla :)
Ważne chyba w tym jest, że płukana wyszła naprawdę mocna. Może to ten klucz. Tą płukankę będe na pewno udoskonalać ;)
UsuńUśmiałam się z Waszego dialogu :D Nie nazbierałam liści, muszę jutro nazbierać :P
UsuńZachecilas na maksa- jutro zapycham na lowy lisciane ;)!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się spiszę u Ciebie tak jak u mnie :)
UsuńJak ktoś nie ma drzewa w okolicy, suszone liście orzecha da się kupić w aptekach :) Sprawdzę czy nie leży paczka w szufladzie, bo na pewno kupowałam jakiś czas temu i może uda mi się wykrzesać jakiś szczątkowy skręt ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak działa z suszonymi ale sądzę, że powinno być podobnie :)
UsuńJutro zrywam liście i spróbuje ją z chęcią :)
OdpowiedzUsuńJa jutro też obrywam drzewko :)
UsuńNarwałam dziś liści, ugotowałam już i płukanka się studzi, niedługo mycie ;)
OdpowiedzUsuń